„Dziś żyję w miarę świadomie, ale nadal dążę do zrozumienia i poznania siebie oraz świata. To proces, który pewnie nigdy się nie skończy, bo celem jest sama droga. Pytania: kim jestem i dokąd idę, pozostają otwarte.” Krzysztof „Jary” Jaryczewski
Takie ciekawe miejsce…
Miejsce w którym zrodziła się nasza mała tradycja,
miejsce w którym buzuje pozytywna energia,
miejsce stanowiące póki co, jedną z ostatnich ostoi naszych większych spotkań,
jedyne miejsce do którego powracam z radością a część mej cygańskiej duszy nie oponuje, nie rwie się ku nowym, nieodkrytym jeszcze przestrzeniom.
Po prostu miejsce, które kreują ważni dla mnie ludzie. Relacja poniżej.
Trasa w skrócie:
Długość: 676 km
Czas podróży: 5 dni
Podążamy tropem naszej małej tradycji. Na czas Bożego Ciała kierujemy się do Kątów Rybackich. Są takie chwile, gdy na mgnienie oka zatrzymuje się czas, gdy zawieszasz się, by zatracić się w trwającej chwili, gdy nic innego nie istnieje. Klimat. Ludzie, którzy go tworzą. Pozytywna nuta wybrzmiewająca podczas spotkania. Jestem niezmiernie wdzięczny, że mogę przystanąć i delektować się obcowaniem z tak „pięknymi wewnętrznie” ludźmi.
Człowiek nie jest nieomylny, po raz kolejny dowiodła tego aura w Kątach Rybackich. Z zapowiadanego niemalże nieustannego deszczu nie spotkało nas prawie nic. Plażowanie, plażowanie i plażowanie. 🙂 Tym razem Adaś wykorzystał każdy dzień naszego pobytu na Mierzei Wiślanej.
Pierwsza odsłona rowerowych spotkań, rodzinna. 🙂 Jedziemy na Przekop. Tym razem przyjrzeliśmy się całej inwestycji. Skala mocno mnie zaskoczyła…
Świętujemy dzień dziecka. Nie tylko w odniesieniu do naszych pociech. Pierwiastek wczesnych lat pielęgnujemy także w naszych sercach. Gdyby nie jego aura, otaczająca nas rzeczywistość pozbawiona byłaby tej wspaniałej magii. A o to też w życiu chodzi…
To także urodzinowy wymiar…
Drugi aspekt rowerowych spotkań już tylko ze Szwagierkiem. Przy pierwszym podejściu powstrzymał mnie piasek. Tym razem dojechaliśmy do samego końca. W chwili obecnej dalej już się nie da. Za nami Federacja Rosyjska.
W trakcie rowerowych spotkań śniadanie przy wejściu nr 1…
Zawitaliśmy na chwilę spojrzeć na latarnię morską w Krynicy. Ostatnio podbijaliśmy tu rowerami w 2017 roku.
Trasa totalnie wspaniała. Zmieniający się leśny krajobraz, wąwozy, pagórki, szum Bałtyku i piękne etapy wzdłuż samego wybrzeża z wodą w zasadzie na wyciągnięcie ręki. Poranna przejażdżka ze Szwagierkiem była całkowitym hitem.
Nie mogło zabraknąć wspólnej konsumpcji.
Kolejne zacne momenty uchwycone na stronicach naszego życia. Tak, jak uwielbiam. Dla takich momentów warto żyć. Czuję moc, delektuję się napływem mentalnej energii. Tym samym następna piękna, esencjonalna przygoda za nami. Jestem niezmiernie wdzięczny, że mam przyjemność otaczać się takimi ludźmi. Czas na chwilę oddechu codziennością i szykujemy się na kolejną przygodę. Będzie dużo nowości i jeszcze więcej dobrej zabawy. Działamy Działamy dalej.