„Świat jest księgą, a człowiek który nie podróżuje, czyta tylko jedną stronę” Św. Augustyn
Zaledwie jedna decyzja na TAK, a posypał się grad wrażeń!!!
Obudziłem podróżniczego zwierza. Zapraszam Cię do wspólnej przygody…
Oddaję w Twoje ręce próbę uchwycenia ogromu mych wrażeń podczas kręcenia korbą nad Morzem Bałtyckim.
Moje podekscytowanie osiąga punkt kulminacyjny. Wielomiesięczny etap dojrzewania do tej decyzji za nami. Przygotowania w wielu płaszczyznach zamknięte. Pozostał ostatni, aczkolwiek najważniejszy z kroków: ruszamy przed siebie, atakujemy nieznane dotąd wody, w końcu jak napisał Mark Twain „Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu”. Urealnia się coś wspaniałego i nadzwyczaj emocjonującego. Przekręcamy kolejną, gotową do zapisu stronę tandemowych dzienników.
W życiu chodzi właśnie o ten dreszcz…
A czy Ty zastanawiałeś się nad odpowiedzią na pytanie, które postawił Spencer Johnson „Co byś zrobił, gdybyś się nie bał?”
PROLOG:
Stanowimy Drużynę mającą wspólny cel: PODBÓJ WYBRZEŻA BAŁTYCKIEGO. Wypełnieni podróżniczą naiwnością zmierzamy naprzeciw wspaniałej przygodzie. Startujemy w piątek wieczorem.
Naturalnie na Dworzec Warszawa Wschodnia dojeżdżamy za pomocą siły własnych mięśni.
Logujemy się w pociągu zmierzającym w stronę Świnoujścia. To właśnie na północnym zachodzie Polski rozpocznie się wspaniała przygoda. Pierwsze obroty tandemowych kół wiodące nas do objechania całego wybrzeża.
AKT 1: Świnoujście – Międzyzdroje – Wisełka – Kikut – Międzywodzie – Dziwnów – Pobierowo – Trzęsacz – Rewal. Dystans 87,8 km
Świnoujście położone jest na trzech morskich wyspach: Uznam, Wolin (największa polska wyspa ) i Karsibór, rozdzielonych cieśniną Świną. To właśnie tutaj zaczynamy etap wyprawy wiążącej się z pokonaniem trasy wzdłuż Morza Bałtyckiego.
Dołącza do nas spragniony endorfin Arturo. Po całej nocy w pociągu czas na solidne śniadanie.
Tutaj znajduje się także pierwsza latarnia morska na naszym szlaku.
Następnie Kikut i tamtejsza latarnia znajdująca się w Wolińskim Parku Narodowym. Jest uważana za najwyższą latarnię polskiego wybrzeża dzięki temu, że usytuowana jest na wzniesieniu sięgającym 75 metrów. Poczuliśmy mocno to wzniesienie, pod które nie dało się podjechać i trzeba było wpychać rowery.
Woliński Park Narodowy – występują tu najwyższe polskie klify – góra Gosari osiąga 93 metry. W przybrzeżnych wodach Zatoki Pomorskiej żyją morskie ssaki – foki szare znajdujące się na liście zagrożonych gatunków w „Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt”. Żyją tu także rzadko występujące morświny. Po rozszerzeniu w 1996 stał się pierwszym morskim parkiem narodowym w Polsce obejmując pas wód przybrzeżnych o szerokości 1 mili morskiej a także część wód Zalewu Szczecińskiego.
Na miejscowość Trzęsacz i ruiny gotyckiego kościoła (XIV/XV wiek) na klifie, niszczonym przez fale morskie, wyczekiwałem najbardziej. Nieprawdopodobne bowiem, że za czasów swojej świetności kościół Św. Mikołaja usytuowany był około 2 kilometrów od morza. Wymiary świątyni oraz detale architektoniczne czyniły z niej jedną z najokazalszych budowli wśród wiejskich kościołów Pomorza Zachodniego (część z pierwotnego wyposażenia przeniesiono do katedry w Kamieniu Pomorskim). Dzisiejszy fragment to pozostałość południowej ściany.
A tak wyglądał kościół Św. Mikołaja za czasów swojej świetności.
Z kościołem wiążą się także legendy:
Bodaj najbardziej popularna „Dawno, dawno temu w Trzęsaczu mieszkała para kochanków, Kaźko – syn rybaka i Ewa – córka komornicy. Pewnego dnia Kaźko wyruszył na wojnę. Walczył dzielnie, jednak zginął na morzu. Ewie z żalu za ukochanym serce pękło. Pochowano ją na przykościelnym cmentarzu. Od tamtej pory duch Kaźka zaklęty w morskie fale przybywa do wybrzeża Trzęsacza, aby połączyć się z Ewą. W ten sposób zakochani mogą być razem. (…)” Źródło
Wnętrze kościoła w 1874. Źródło.
czy też:
„(…) Dawno, dawno temu w okolicach Trzęsacza leżała ziemia potężnego Thora, staronordyckiego boga piorunów i burz. Bóg ten został wyparty przez chrześcijańską wiarę lecz, nie zapomniał o swojej ziemi. Co roku przeciw krajowi, z którego go usunięto, Thor wysyła posłańców na brzeg niszcząc go przypływami morza, posyła burze, ogromne fale, błyskawice i grzmoty. (…)” Źródło
Wprost ciężko uwierzyć, że nie podjęto odpowiednio wcześniej walki, by zachować Kościół w pierwotnej okazałości. Człowiek złożył rękawicę i poddał się morzu… Pełne kalendarium upadku znajdziecie tutaj.
Okoliczni rybacy określają pobliskie wody „tonią umarłych” ponieważ – wg ich relacji – silne sztormy niekiedy doprowadzają do wymywania ludzkich kości z dawnego przykościelnego cmentarza.
Nam pozostaje chwila na refleksje po czym kręcimy korbą dalej. Trzeba dojechać do miejscowości Rewal, by rozbić debiutancki obóz.
AKT 2: Rewal – Niechorze – Pogorzelica – Skalno – Trzebiatów – Mrzeżyno – Kołobrzeg – Ustronie Morskie – Kładno – Gąski. Dystans 80,9 km
Niechorze – tamtejsza latarnia została zbudowana przez Niemców w XIX wieku.
Odbiliśmy do Trzebiatowa, aby zobaczyć mury obronne.
Kołobrzeg – największe uzdrowisko na wybrzeżu. Latarnia morska znajduje się w centrum miasta.
Przerwy staraliśmy się robić w ciekawych miejscach.
Szum morza, urzekające widoki, gdzie fale rozbijają się o brzeg. Jodowa uczta. Nie ograniczam umysłu i w pełni daję się ponieść fantazji. Wkraczam na wyższy poziom.
Nastroje po 75 kilometrze…
Latarnia Morska Gąski z końca XIX wieku. Uważana jest za jedną z najpiękniejszych na wybrzeżu. Wysoka na 51,5 metra. Rozsiewa światło na odległość 20 mil morskich.
No i kolejny epizod z kempingowego życia.
AKT 3: Gąski – Mielno – Dąbki – Darłowo – Darłówko – Wicie – Jarosławiec Dystans 75,2 km
Darłowo określane jest mianem perły architektury Pomorza Środkowego w związku z tym, że prawie wszystkie zabytki przetrwały II wojnę światową w stanie nienaruszonym. Trzeba będzie tutaj wrócić. Niestety jazda na rowerze eliminuje możliwość zobaczenia wszystkiego tego, co by się chciało.
Latarnia morska w Darłówku jest usytuowana przy ujściu rzeki Wieprzy do morza.
Jarosławiec i tamtejsza latarnia morska zbudowana z czerwonej glazurowanej, cegły na planie koła.
Przymusowy postój z racji dużych opadów deszczu. Połączenie wody i piasku zrobiły swoje. Po tym kilkunastokilometrowym kręceniu trzeba było zrobić serwis rowerów.
AKT 4: Jarosławiec– Łącko – Starkowo – Ustka – Objazda – Dębina – Rowy Dystans 59,5 km
W ramach odpoczynku przystanęliśmy w Ustce – w starej miejscowości rybackiej i skierowaliśmy swe kroki w stronę ławeczki Ireny Kwiatkowskiej. Ustka ma status uzdrowiska klimatyczno-balneologicznego wykorzystującego źródła solankowe i pokłady borowiny.
Autorką Pomnika Chopina jest Ludwika Nitschowa – twórczyni warszawskiej Syrenki. „Poeta fortepianu” kieruje się w stronę morza.
Tutejsza latarnia morska składa się z ośmiokątnej wieży oraz przylegającego do niej budynku latarników.
Pora podładować akumulatory.
Kolejne wspaniałe szlaki przed nami.
Są i … rowy.
Kicz dominuje nad polskim morzem.
W Rowach musieliśmy zostać na noc.
Obowiązkowo udaliśmy się także na plażę.
AKT 5: Rowy – Czołpino – Smołdziński las – Żelazo – Równo – Święcino – Cecenowo – Wicko – Łeba. Dystans 73,3 km
Pora na kolejny Park Narodowy.
W drodze do latarni morskiej mijamy urokliwe jeziora.
W takich miejscach człowiek czuje, że żyje.
Czołpino – latarnia morska, jako jedna z nielicznych, oddalona jest od skupisk ludzkich i znajduje się w centrum Słowińskiego Parku Narodowego, który od 1977 roku dzięki UNESCO utrzymał status Rezerwatu Biosfery objętego programem „Człowiek i Biosfera”.
Krótki postój na uzupełnienie kalorii w lokalnym sklepie.
Dzisiejsze kręcenie korbą kończymy w Łebie – historyczne korzenie tej miejscowości sięgają XIII wieku. Trzeba się porządnie ogrzać i wysuszyć po kolejnym ataku deszczu.
AKT 6: Czas na Łebę
W związku z dniem wolnym pojawiły się kreatywne pomysły – pora na JANUSZA.
Czas, który cenię sobie niezmiernie – wspólne spożywanie posiłków.
Zmierzamy w stronę magicznego miejsca.
Najważniejsze, że RAZEM.
Imponujące są ruchome wydmy nieopodal Łeby. Okazała świątynia przyrody, do której mamy zaszczyt wstąpić.
Spacery plażą wzdłuż morza stanowią zjawiskowe doznanie. Zwłaszcza w otoczeniu takich ludzi.
Z moją Ukochaną.
Marzenia trzeba spełniać, choćby te najmniejsze. Zjedzenie obiadu na plaży już od dawna chodziło mi po głowie.
Tacy właśnie jesteśmy. Zakręceni pozytywną energią.
AKT 7: Łeba – Nowęcin – Sarbsk – Osetnik – Sasino – Stilo – Wierzchucino – Żarnowiec – Dębki. Dystans 58,7 km
Po mocno imprezowym postoju ciężko było ruszyć dalej…
Latarnia morska Stilo. Latarnię, na początku XX wieku, zbudowali Niemcy, którzy zmontowali ją na wydmie z gotowych, stalowych elementów, skręcanych śrubami. Jest to bardzo nietypowy sposób budowania latarni: na świecie istnieją tylko trzy konstrukcje tego typu.
Wspaniałe jedzonko pochłonięte na trasie. Miejscówka całkowicie niepozorna ze wspaniałym menu.
Wymagający teren daje się we znaki. W tandemie zaczyna szwankować tylna opona.
AKT 8: Dębki – Karwia – Jastrzębia Góra – Rozewie – Władysławowo – Chałupy – Kuźnica – Jurata – Hel – Jastarnia. Dystans 83,9 km
Radosne przywitanie dnia i lecimy dalej.
Przylądek Rozewie – długo uważany za najdalej wysunięty na północ punkt Polski (w chwili obecnej wieś Jastrzębia Góra). To właśnie tutaj Stefan Żeromski napisał „Wiatr od morza”. Tutejsza latarnia jest najstarszym tego typu obiektem znajdującym się nad polskim morzem.
We Władysławowie szybko serwisujemy tandem.
Czas na kolejny etap, na który długo czekałem.
Nie mogło nas tu zabraknąć.
Półwysep Helski jest długi na 34 kilometry. Jego szerokość waha się od 200 metrów w okolicach Kuźnicy do 5 km.
Jastarnia – latarnia morska została odbudowana w 1950 roku na miejscu zburzonej w trakcie II Wojny Światowej.
Hel i tutejsza latarnia.
Dalej się już nie da.
Obowiązkowa przerwa na plaży w Nadmorskim Parku Krajobrazowym. Piotruś Pan jest w swoim żywiole.
Jesteśmy na początku Polski.
Poczucie humoru zarządu helskiej komunikacji.
A wieczorkiem spotkanie z urlopującym Zabieganym i jego Rodzinką.
AKT 9: Jastarnia – Władysławowo – Swarzewo – Puck – Żelistrzewo – Mrzezino – Pierwoszyno – Pogórze – Gdynia – Sopot. Dystans 81,1 km
Miło się siedzi w miłym towarzystwie, ale czas lecieć dalej.
W Pucku natykamy się na festyn militarny.
Czasem trzeba się wycofać, aby zlokalizować inny szlak.
Tutaj nasze drogi się rozchodzą. Arturo leci w swoją stronę.
Przedzieramy się w stronę Sopotu.
Latarnia morska w Sopocie.
Rozbijamy się na kempingu niedaleko Baru Przystań.
AKT 10: Sopot – Gdańsk – Świbno (prom) – Mikoszewo – Jantar – Stegna – Sztutowo – Kąty Rybackie. Dystans 82,2 km
W Gdańsku czas na kolejne latarnie morskie.
Stacja: PETARDA!!!
Przejeżdżając przez Gdańsk mijamy ważne historycznie miejsca dla naszego kraju.
Musieliśmy zobaczyć symbol wybuchu II Wojny Światowej – Westerplatte.
Zaliczyliśmy most pontonowy na Martwej Wiśle.
Kolejny Znajomy na trasie. Tym razem Adik.
Wreszcie udało mi się zaliczyć przeprawę promową w trakcie tandemowego rowerowania.
Fantastycznie, że udało się zgrać kalendarze i spotkaliśmy się razem z Lipiem i Jagą.
Dzika natura w akcji.
AKT 11: Kąty Rybackie – Skowronki – Krynica Morska – Piaski – Krynica Morska – Stegna – Jantar – Mikoszewo – Wyspa Sobieszewska Dystans 81,6 km
Pora zacząć ostatni etap wyprawy wiążącej się z zaliczeniem Szlaku Latarń Morskich Polskiego Wybrzeża.
Dojeżdżamy do końca. Kres asfaltu w miejscowości Piaski wyznacza kres naszej drogi w stronę granicy z Rosją.
W Kątach Rybackich odwiedzamy polecony przez Zabieganego Warszawiaka Bar U Basi.
Kręcimy teraz na Wyspę Sobieszewską. Niezmiernie spodobał nam się panujący tam klimat. Czas odpocząć.
To jest właśnie ten moment na świętowanie.
Akt 12: Klimat Wyspy Sobieszewskiej
Szlak zaliczony. Pora na nieco imprezowania i leżenia w objęciach bałtyckiego klimatu. Zasłużyliśmy…
Spacer plażą w stronę Rezerwatu Przyrody Mewia Łacha. Dzięki przychylności Członków Stowarzyszenia ochrony ptaków wodnych Kuling zobaczyłem foki. Rewela.
Bałtyk jest po prostu piękny.
Na następny dzień, ponowie plażą kierujemy się do Rezerwatu Przyrody Ptasi Raj. Żal tylko, że grobla została zamknięta dla turystów.
Kolejny wspólny zachód słońca na plaży.
Mistrz branży restauratorskiej (31 lat w branży) totalny perfekcjonista skryty w zakamarkach Wyspy Sobieszewskiej. Dzięki Szeryfowi jadaliśmy prawie darmo zacne posiłki.
Akt 13: Wyspa Sobieszewska – Wiślinka – Gdańsk. Dystans 17,8 km
Pora ruszać dalej… Z łezką w oku opuszczamy kemping 69
W Gdańsku wita nas Neptun.
Odwiedzamy gotycko-renesansowy Ratusz. Znajduje się on na styku ulic Długiej i Długiego Targu. Jego geneza sięga wczesnego średniowiecza. Z Ratuszem związany był Jan Heweliusz. Nie tylko pełnił on funkcje ławnika i pierwszego rajcy, ale składował w ratuszowych piwnicach wyprodukowane przez siebie piwo.
Wielka Zbrojownia w Gdańsku, określana także arsenałem jest najokazalszym świeckim budynkiem manierystycznym miejskiej zabudowy.
Obowiązkowa pozycja do zwiedzenia to Bazylika Mariacka Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny zwana często „Koroną Gdańska”. Jest największą w Europie świątynią wybudowaną z cegły. Warto wdrapać się po ponad 400 stopniach (82 metry), by obejrzeć panoramę miasta.
Wykorzystując czas, którym dysponujemy przechadzamy się po ulicach Gdańska.
Rzecz jasna odwiedzamy knajpkę z regionalnym browarkiem.
Jesteśmy gotowi do powrotu.
EPILOG:
Pora na przysłowiową kropkę nad „i”. Rzecz jasna z Dworca Centralnego do domów wracamy na rowerach.
W wielu miejscach nasz szlak wiódł drogą R-10, która wchodzi w skład europejskiej sieci szlaków rowerowych (EuroVelo). Dokładnie w ramach EV10 – Szlaku Wokół Bałtyku, którego całkowita długość wynosi 7980 km.
Trasa pokrywała się także z pieszym Szlakiem Nadmorskim, stanowiącym jeden z etapów Europejskiego długodystansowego szlaku pieszego E9.
Zaliczyliśmy także Szlak Latarń Morskich Polskiego Wybrzeża. Teraz pozostaje nam jedynie ubiegać się o odpowiednią odznakę podróżniczą.
Wyprawa miała nieprawdopodobny aromat. Wypełnia mnie duma, gdy patrzę w oczy mej Żony, która w przeciągu zaledwie tygodnia pokonała ogrom demonów. Udowodniła przede wszystkim sobie, że w dużym stopniu ograniczenia narzucamy sobie sami i tak naprawdę tylko od nas zależy, co chcemy osiągnąć.
Wspaniała kompania stanowiła o sukcesie całego przedsięwzięcia. Zawsze to ludzie tworzą atmosferę, generują siłę napędową. Analizując ten cały wspólnie przeżyty czas zrozumiałem sens słów, które napisał Jeff Walker „Nie można dojść do czegoś wielkiego, działając w pojedynkę”. Dziękuję Wam za ten piękny, wspaniały, zacny, cudny, fascynujący, fenomenalny, kapitalny, urzekający, porywający, zjawiskowy, oryginalny, finezyjny, barwny, poetyczny, emocjonujący trip!!!
Zawiało mentalną świeżością. To wróży zmiany. Progres w dalszym działaniu.
Każda przygoda musi się kiedyś zakończyć, aby można było zacząć planować a następnie realizować kolejną. Zatem Działamy Działamy dalej…
Pingback: CZAS NA RANCZO | Inspirując do działania...
Pingback: POLSKA WENECJA | Inspirując do działania...
Pingback: SZLAK LATARŃ - KROPKA NAD "I" | Inspirując do działania...
Pingback: WSKAKUJĘ DO PĘDZĄCEGO POCIĄGU | Inspirując do działania...
Pingback: PEGAZ-era RUMJANEGO WEHIKUŁU | Inspirując do działania...
Pingback: PODSUMOWANIE ROKU | Inspirując do działania...
Pingback: REZERWAT ŚWIDER | Inspirując do działania...
Pingback: PÓŁNOCNE SZLAKI POLSKI | Inspirując do działania...
Pingback: WESTERPLATTE | Inspirując do działania...