„Kochaj, a będziesz kochany. Każda miłość jest jak dwie strony równania matematycznego” Emerson
W związku z tym, że w obecnym sezonie było już morze i góry, w ramach 13-stej rocznicy ślubu obieramy kierunek MAZURY. Krótki podróżniczy strzał. Tym razem: „stacjonarnie”. Totalny wypoczynek. Na spokojnie, bez pośpiechu. 🙂 Przed wyjazdem wyjątkowo spotykamy się w tygodniu z Jakubosem. Intensywność działań wymusza tym razem takie rozdanie kart. Celem dolania oliwy do ognia realizujemy wieczorek chorwacki. Relacja poniżej.
Trasa w skrócie:
Długość: 875 km
Czas podróży: 3 dni
Początek i koniec: Warszawa, Wilanów zone
Przebieg trasy: Łomianki Dolne – Michalinek – Strachowo – Sochocin – Ojrzeń – Ościsłowo – Chotum – Ciechanów – Szulmierz – Grudusk – Chorzele – Wielbark – Szczytno – Piece – Jęcznik – Janowo – Sawica – Warchały – Jedwabno – Dłużek – Sucz – Rekownica – Wielbark – Chorzele – Leszno – Wężewo – Karniewo – Byszewo – Przemiarowo – Pułtusk – Pogorzelec – Zegrze Południowe – Nieporęt – Rembertów (456 km)
Konstancin-Jeziorna – Góra Kalwaria – Potycz – Magnuszew – Kozienice – Miejsce Postoju „Leśniczówka” – Kozienice – Magnuszew – Potycz – Góra Kalwaria – Konstancin-Jeziorna (179 km)
Wiskitki – Sochaczew – Sanniki – Sielce – Słubice – Piotrówek – Suchodół – Arciechów – Kamion – Śladów – Kazuń Nowy – Łomianki (240 km)
PIERWSZE PODEJŚCIE – MAZURY
W drodze na Mazury robimy tylko jeden turystyczny przystanek. Wybór padł na Chotum Włościański i tamtejszy barokowy kościół drewniany p.w. MB Częstochowskiej. Zwiedzamy go w ramach Mazowieckiej Odznaki Krajoznawczej PTTK. Zbudowany w połowie XVII wieku, pierwotnie jako kaplica dworska.
Takiego scenariusza nie przewidziałem. 4 odwiedzone kempingi (Turystyka nad Błękitnym Gromem, Camping Binduga, Camping Dłużek, Camping Głęboczek) plus 2 obdzwonione (Barbados, Echo, chwała osobom odbierającym, że już przez telefon nakreśliły, jak wygląda sytuacja). Efekt: powrót do bazy w Wilanowie. Okazuje się, że Polacy kochają Mazury. Doszliśmy do wniosku, że lepiej wypić kawę i wrócić niż tłoczyć się niczym na parkingu pod centrum handlowym, czy jak szprotki w puszce.
W naszej definicji caravaningu nie o to w tym wszystkim chodzi.
Gdzie wolność?
Gdzie natura?
Gdzie oddech swobody?
Zwłaszcza w obecnych dziwnych pandemicznych czasach.
Poza tym ciężko mi sobie wyobrazić wypoczynek z małym dzieckiem w otoczeniu kilkuset osób i ograniczonym dostępem do sanitariatów, a przede wszystkim do darów natury.
Czy ludzie są tak zdeterminowani? Czy nie nie przeszkadza im to, że są tak nieprawdopodobnie ściśnięci? Czy my jesteśmy tak zmanierowani?
Nawet nie będę się nad tym zastanawiał. Spod skulonym ogonem obieram kierunek: Wilanów zone. Nic na siłę. Na szczęście mamy możliwości… bowiem jesteśmy wolni… i lubimy mieć wiatr we włosach…
DRUGIE PODEJŚCIE – ŹRÓDŁA KRÓLEWSKIE
Głód drogi nie daje nam spocząć na laurach. Pokrzepieni w kolejnym dniu ruszamy dalej. Nie udało się przy pierwszym podejściu, atakujemy teraz. Początki naszego dzisiejszego szlaku wiodą nasypem wąskotorówki, która woziła puszczańskie drewno do tartaku w Pionkach. Drzewiej Puszcza Kozienicka była tradycyjnym miejscem polowań królów polskich. Odwiedzane przez nas miejsce określane jest mianem Źródeł Królewskich bowiem rzekomo pijał z nich król Władysław Jagiełło.
Rekordowo długi spacer na własnych nóżkach 🙂 🙂 🙂
Biegnę do Ciebie Tato.
Zachwyt nad otaczającym światem jest nieprawdopodobny. Najwięcej radości w całej puszczy sprawiły Adasiowi korzenie drzew.
Obowiązkowy punkt programu w trakcie van life. Wspólne jedzonko. Warto podjechać kawałek dalej od miejsca zamieszkania, aby trafić do Puszczy Kozienickiej. Ciekawe miejsce z bardzo dobrze przygotowaną infrastrukturą. Pełną piersią można poczuć ducha przyrody, zaznajomić się z życiem lasu, jak również z wycinkiem historii Polski. Śmiało można przemieszczać się z wózkiem. Doskonały motyw na przewietrzenie umysłu i odbudowanie mentalnych zasobów energii. Ponadto moją ideą jest, aby Adaś chłonął, jak najwięcej przyrody. Bycie blisko z naturą uwrażliwia, pobudza zmysły i pozwala z innej perspektywy spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość.
TRZECIE PODEJŚCIE – SZLAKIEM CHOPINA
Nowe rozdanie kart. Jak się zwykło mówić do trzech razy sztuka. Tym razem czas na przemieszczanie się szlakiem Chopina. Atakujemy Mazowsze przemierzając Pegazem niezwykle malownicze i piękne wsie.
Pierwszy przystanek realizujemy w Sochaczewie, na tamtejszych ruinach usytuowanych w pobliżu Bzury. Początki osadnictwa na wzgórzu zamkowym datuje się na XII wiek, kiedy funkcjonowała tutaj osada. Już na początku XIII wieku wzniesiona tu został pierwsza warownia drewniana z inicjatywy Konrada I Mazowieckiego. Natomiast pierwszy murowany zamek powstał w XIV wieku. Zniszczenia dokonali Szwedzi w 1657 roku. Do dziś warownia pozostaje w ruinie. Nie mniej jednak cieszy fakt, że coś zaczęło się dziać. Kilka lat temu, gdy podjechaliśmy tu motocyklem miejsce ziało grozą zapomnienia. Dziś przygotowane podłoże, delikatnie poprawione mury, tabliczki z informacjami i rzecz jasna chodniki. Dobrze. Bardzo dobrze. Jestem pozytywnie zaskoczony.
Miejsce docelowe to Sanniki. Na przełomie XVIII i XIX wieku Tomasz Pruszak, kasztelan gdański, wzniósł murowany pałac. W kolejnych latach budynek poddawany był licznym rozbudowom i renowacjom. Chopin w 1828 roku spędzał u rodziny Pruszaków wakacje. Poza spacerami także komponował. W chwili obecnej kompleks mieści Europejskie Centrum Artystyczne im. Fryderyka Chopina.
W tutejszym parku mieszczą się dwa pomniki Romantyka fortepianu.
Udajemy się nad Wisłę. Fantastyczne doznanie, gdy choćby na chwilę doświadczasz totalnej ciszy. Gdy słyszysz jedynie dziką przyrodę.
Czasem wskazany jest totalny chill…
Blisko, krótko (miało być), ale esencjonalnie. Tym razem wyszło totalnie inaczej niż pierwotnie zakładaliśmy. 🙂 Najważniejsze że RAZEM. Razem możemy wiele, wręcz wszystko… Działamy Działamy dalej.