WAKACJE 2023

Tylko w nieskończonej ciszy można zacząć słyszeć…myśl Kamedułów

Liczne pomysły owocowały szeregiem projektów, które mieliśmy zamysł zrealizować podczas wakacyjnych chwil. Ostatecznie postawiliśmy na Morze Bałtyckie. Postanowiliśmy poznać Bałtyk z całkiem nowej perspektywy. Choć nie tylko Bałtyk… W zasadzie stanowił on swoistą inspirację. Dzięki temu odwiedziliśmy kolejne obszary Litwy. Ruszamy w strugach deszczu z rozpostartym żaglem niepoprawnego optymizmu… Relacja poniżej.

Trasa w skrócie:
Długość: 1504 km
Czas podróży: 17 dni
Początek i koniec: Warszawa, Wilanów zone
Przebieg trasy: Emilianów – Zambrów – Osipy-Kolonia – Stara Ruś – Łapy – Suraż – Zawyki – Zajączki – Ryboły – Pawły – Soce – Trześcianka – Puchły – Trześcianka – Ordynki – Pieńki – Ruda – Łużany – Kruszyniany – Krynki – Sokółka – Dąbrowa Białostocka – Lipsk – Augustów – Suwałki – Budzisko – Kowno – Kłajpeda – Karkle – Kłajpeda – Kowno – Budzisko – Suwałki – Ryżówka – Rosochacz – Wigry – Suwałki – Ełk – Łomża – Zambrów – Ostrów Mazowiecka – Radzymin

PODLASIE

Tym samym spełniam się realizując kolejną wyprawę… Tym razem na totalnym spontanie. Duże opady i mało sprzyjające prognozy zmieniają tor naszych pierwotnych założeń. Aby nie wpłynąć na mieliznę, do finalnego celu podchodzimy łukiem… 🙂 🙂 🙂 I tak… niczym bumerang zmierzamy do ciekawego projektu. Wracając – po sylwestrowych wojażach – z Podlasia już wiedziałem, że się tam jeszcze pojawię. Miałem też pewność, że nastąpi to szybko… Relatywnie szybko 🙂 Tym razem ten piękny rejon Polski jawi się przede mną wraz z początkiem urlopu.

Spokojne porannej kawy sączenie na kempingu uzmysławia mi w jak dużym tempie na co dzień żyję. Pędzę, w zasadzie gnam, jak się okazuje bez pełnej świadomości przebywania w pociągu ekspresowym. Dopijam ostatni łyk czarnego trunku i zmierzam ku Rodzince. Dziś kolejny piękny krok ku nowemu. Pierwszy raz w komplecie spływamy kajakiem. Wypływamy na Narew. Nie udało się spotkać stada koni, ale kapiącą się klacz i owszem 🙂

Jako pierwsze na naszym turystycznym szlaku pojawia się jedno z najmniejszych miast w Polsce – Suraż. Początkiem osady było grodzisko zlokalizowane nad brzegiem Narwi już w XII wieku na rubieżach Jaćwieży, Mazowsza i Rusi. Ze względu na swoje położenie było celem nieustannych ataków (Jaćwingów, Mazowszan, Rusinów, Krzyżaków, Litwinów). W 1569 roku Suraż wraz z województwem podlaskim przyłączony został do Korony Polskiej. Grodzisko zaś było mazowieckim ośrodkiem administracji państwowej. Poza tym jest to miejsce mocy. Poczułem ją wraz z Adasiem. W końcu ojciec i syn działają na szlaku. 🙂

Camping Bajdarka to świetne miejsce, z klimatem, z fantastycznymi ludźmi. Sanitariaty w porządku. Lubię wypoczywać w takich miejscach. Do tego przyjemna cena – za nasz układ 2+1 wyszło 50 zł za dobę (z przyłączem do prądu). Dobra baza wypadowa do zwiedzania Narwiańskiego Parku Narodowego. Do tego można na miejscu zamówić jedzenie z restauracji znajdującej się na terenie obiektu. Ponadto uśmiechnęło się do nas szczęście i zaliczyliśmy koncert Kapeli pod wezwaniem. Z pewnością będę chciał tu wrócić.

W dalszej drodze upolowanych kilka przykładów cerkiewnej zabudowy drewnianej. Cerkiew pw. Podwyższenia Krzyża Pańskiego. Prawosławna cerkiew w Narwi odnotowana jest w źródłach w XVI w. Obecny budynek – powstały w latach 80. XIX w – został odrestaurowany po pożarze w 1990 roku.

Cerkiew pw. św. Jerzego w Rybołach. Jej korzenie sięgają lat 70. XIX wieku, kiedy zapadła decyzja o wzniesieniu cerkwi cmentarnej.

Podlasie, miejsce w którym kończy się asfalt… Nieprawdopodobny klimat. Tutaj czas naprawdę stanął w miejscu.

Postanowiliśmy totalnie poczuć klimat Podlasia. Udajemy się do Krainy Otwartych Okiennic.

Odwiedzamy 3 klimatyczne wioski: Soce przejazdem.

Następna jest Trześcianka – staroruska wieś z drewnianą zabudową z zachowanym rozplanowaniem z XVI w.

Zabytkowa cerkiew parafialna pw. św. Michała Archanioła. Zbudowana w latach 1864-1867. Do 1915 roku działała tu tzw. szkoła obrazcowa, przygotowująca specjalistów z różnych dziedzin rolnictwa, jak ogrodnictwo, sadownictwo, szkółkarstwo, hodowla, uprawa ziemi, itp. Nauczano również rękodzielnictwa ludowego. Takich szkół w Cesarstwie Rosyjskim było zaledwie 3. Działało także seminarium nauczycielskie, kształtujące nauczycieli szkół podstawowych i obrazcowych.

Pierwsza wzmianka o cerkwi prawosławnej pw. Opieki Matki Bożej w Puchłach pochodzi z 1578 roku. Obecny obiekt pochodzi z 1912 roku. Świątynia wzniesiona w miejscu, w którym dokonał się cud. Stary człowiek cierpiący na obrzęk nóg ozdrowiał po tym, jak zobaczył obraz Matki Bożej na szczycie lipy. Sama nazwa wsi także do tego nawiązuje. Puchły – pochodzi od słowa „opuchli”, którym określano w lokalnej gwarze m.in. obrzęknięte kończyny.

Nocujemy na Campingu Narva. W naszym wydaniu, z przyłączem do prądu, śpimy w naszym Vw T4 wyszło 87 zł. Sanitariaty w porządku. Atmosfera bardzo sympatyczna. Na kempie jest nieco drzew i krzaków. Przesympatyczna właścicielka.

Kilka dni w bliskości z naturą i człowiek wreszcie zaczyna odtajać. Udziela mi się ta błogość. Magia matki natury poczyna krążyć w żyłach. Spokój. Swoisty stan błogości umilany dźwiękami klekoczącego bociana… Przed wyruszeniem w dalszą drogę Pegazem udajemy się spacerkiem do punktu widokowego nad Narwią.

Częsty widok w tutejszych okolicach…

Skit Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich w Odrynkach wywarł na mnie duże wrażenie. Magiczne usytuowanie – na wysepce na rzece Narew. W głuszy pozbawionej cywilizacyjnego gwaru. Pośród ziół i brzęczących pszczół.

Cerkiew Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Nowej Woli wybudowana w 1908 roku. Jest to budowla drewniana, o konstrukcji zrębowej, wzniesiona na planie krzyża łacińskiego. Świątynia wpisana do rejestru zabytków.

Nie udało się podjechać do Kruszynian podczas sylwestrowego tripa, więc nadrabiamy teraz. W oczekiwaniu na bardziej sprzyjającą pogodę na Litwie wykorzystujemy uroki i możliwości, jakie oferuje van life. Kultura tatarska, najpierw na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w następstwie unii lubelskiej (1569r.) i włączenia niektórych województw do Korony trwa od ponad 600 lat na ziemi Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Za nami wizyta w Kruszynianach. Tutejszy Pomnik Historii robi pozytywne wrażenie. Tatarska świątynia sięga korzeniami 1782 roku. Obok tego w Bohonikach to najstarszy meczet w Rzeczypospolitej Polskiej. Zachował do dziś swoją pierwotną bryłę, rozplanowanie i funkcje religijne.

Tutejszy mizar został założony najprawdopodobniej w drugiej połowie XVII wieku.

Podziwiamy nie tylko meczet, mizar… ale również Tatarską Jurtę-Dżenetta Bogdanowicz, w której to nasze kubki smakowe raczą się zacną strawą. Zamówiliśmy: kryszonkę, pilaw i dimlamę. Do tego kompot z rokitnika.

Przy okazji odwiedzamy tutejsze atrakcje turystyczne. Jurta.

Muzeum traktujące o społeczności tatarskiej.

W Sokółce zaliczamy nocleg na terenie działkowym z sukcesem zaadoptowanym na potrzeby caravaningu. Turystyczny natrysk z ciepłą wodą, kibelek. W naszym wydaniu sprawdził się jako punkt przelotowy. Cena za nasz układ 2+1 z przyłączem do prądu 60 zł. Z pewnością miejsce można śmiało polecać. Wspaniałe podejście właścicieli.

W drodze, w trasie, niesieni na skrzydłach wiatru, chłoniemy radość, raczymy serca lokalnym klimatem odwiedzanych miejsc. Jesteśmy razem, trwamy w chwili, trzymamy ją w garści.

Na naszym turystycznym szlaku nie mogło zabraknąć wątku związanego z młynami wietrznymi. W Dąbrowie Białostockiej odwiedzamy murowanego holendra z 1924 roku. Wiatrak został zbudowany na planie koła o średnicy 8,40 m z polnych kamieni, wysoki na 9,40 m.

Camping Camp Zatoka w Augustowie to całkiem przyzwoite miejsce. Sanitariaty czyste, dostęp do ciepłej wody. Miejsce do zmywania naczyń wyłącznie z zimną. Plac zabaw wymaga drobnych napraw. Mała plaża, wydzielone kąpielisko. Restauracja w której można poprawnie zjeść i kupić regionalne piwko. W naszym układzie 2+1 z dostępem do prądu wyszło 125 zł. Myślę tu wrócić jak Młody nieco podrośnie by skorzystać z oferty tutejszych zajęć.

Relaks nad Jeziorem Białym Augustowskim.

Adaś debiutuje na tyrolce.

LITWA

Z przyjemnością wracam na Litwę – nasz pobyt w Druskiennikach i Trokach miło wspominam. Pierwszy wakacyjny przystanek realizujemy na Campingu Karkelbeck No. 409 w Karkle. 107 euro za 3 noclegi (37 euro stawka w weekend, 33 euro poza weekendem). Wieczorem bardzo niskie ciśnienie wody pod prysznicem, do tego letnia woda, wręcz chłodna. Parcele w porządku, klimat kempingu także. Blisko do zejścia na plażę (spacerek około 5 minut). Piękne widoki dzięki połączeniu klifu z Bałtykiem. Błogi szum morza. Cichy, spokojny kemping. Zadbany. Miły, pomocny personel. Chętny do udzielania informacji. Przez cały pobyt nie udało mi się połączyć z campingowym wifi.

Nie wiem, czy obczajam niebo??? Jeśli jednak miałbym zdefiniować czym ono jest, z pewnością będzie to głębokie i szczere szczęście moich najbliższych. Co do otoczenia litewskiego Bałtyku… Zielono, czuć matkę naturę. Co istotne nie ma dużego natężenia ruchu turystycznego. Spokojnie można plażować czy też zwiedzać interesujące atrakcje turystyczne. Informacje o lokalnych atrakcjach turystycznych wyłącznie po litewsku. Litwini nie inwestują jeszcze w info po angielsku. Szkoda…

Nieustannie towarzyszą nam nowe przygody. Było ukąszenie osy (dużo ich w tym sezonie), jak również solidny pokaz potęgi matki natury. Niedzielni poranek rozpoczęliśmy potężną burzą, podczas obcowania na litewskim kempingu na klifie. Dla Adasia zaś była to wspaniała okazja do zabawy w licznych kałużach…

Nadciąga noc i… kolejna burza smaga swymi biczami Pegaza. Silne wyładowania atmosferyczne z gwałtownymi ulewami potrafią pobudzić wyobraźnię. Z pewnością dają też do myślenia, jak maluczki jest człek w odniesieniu do potęgi matki natury. Na całe szczęście Adaś błogo śpi. W objęciach nocy śni o kolejnych przygodach, jakie na nas czekają…

W Kłajpedzie obchodzimy ruiny krzyżackiego zamku Memelburg wzniesionego w latach 1408–1417 w miejscu dawnej drewnianej fortyfikacji. W czasie wojny siedmioletniej, w 1757 roku warownia została uszkodzona w wyniku oblężenia rosyjskiego. Zamek pod koniec XVIII wieku stracił swoje znaczenie strategiczne i popadł w ruinę. Spowodowało to, że do 1874 roku został prawie całkowicie rozebrany przez władze pruskie. W chwili obecnej lichy temat do zwiedzania.

Dla Adasia inny wymiar przeprawy promowej. Swoją drogą świetne rozwiązanie – prom kursuje co pół godziny. Za 1,5 euro od osoby dorosłej (do 7 roku życia za darmo) można przepłynąć na Mierzeję Kurońską i wrócić. Swoje kroki od razu kierujemy w stronę delfinarium i Litewskiego Muzeum Morskiego.

W czerwcu Adaś oglądał pokaz foki szarej, czas na delfiny… Wzruszający pokaz. Pełen pozytywnego przekazu. Poczułem magię świata zwierząt. Delfiny to zdecydowanie klimatyczne, magiczne wręcz zwierzęta.

Emocjonujące wydarzenie, nie tylko dla dzieci. Przez te kilkadziesiąt minut bawiłem się fantastycznie. Połączenie pozytywnej energii, którą epatowali trenerzy w interakcji z delfinami, efekty wizualne w tle i brzmienie muzyki to istny koktajl gwarantujący widzowi zadowolenie. Sam pokaz kosztował nas 40 euro za naszą 3.

Na dokładkę lwy morskie

Muzeum morskie stanowiło wisienkę na torcie. Po przecudnych chwilach w delfinarium przenieśliśmy się w morskie głębiny. Zwiedzanie muzeum dla naszej 3 to koszt na poziomie 26 euro (dzieciaki do 7 lat za darmo).

Na Litwie nie zapominam o mojej ukochanej architekturze drewnianej. Na Mierzei Kurońskiej przestajemy na kilka chwil w lokalnym, litewskim skansenie budownictwa drewnianego.

Ekspozycja łodzi nie uchodzi naszej uwadze…

Na wakacyjny poziom luzu zacząłem wchodzić dopiero po tygodniu.. Wiek, przepracowanie, przeładowanie? Muszę się pochylić nad tematem bowiem z roku na rok okres ten niepokojąco się wydłuża.

Rzecz jasna nie zapominamy o lokalnych specjałach kulinarnych…

Z racji nadciągających ulew żegnamy się z Bałtykiem. Z pewnością będę chciał wrócić na Mierzeję Kurońską. I to z rowerem… Z chęcią spędzę więcej chwil na Mierzei Kurońskiej choćby po to, aby pooglądać drugie pod względem wysokości wydmy w Europie. Do tego niesamowita fauna i flora. Mierzeja Kurońska w końcu wpisana jest na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Jedziemy do Kowna, drugiego pod względem liczby mieszkańców miasta Litwy.

Na początek ruiny zamku. Jest to najstarsza murowana warownia na Litwie, zbudowana w XIV wieku w celu obrony przed krzyżakami.

Pomnik „Rycerza wolności” na koniu to prawie 7 metrowa rzeźba z brązu.

Pogańskie korzenie tego miejsca przykuło mą uwagę. Litwa była ostatnim państwem w Europie, którego władcy przyjęli chrześcijaństwo. W związku z tym aż do końca XIV wieku oficjalnie kultywowano tam rdzenną religię.

Ratusz miejski zwany „Białym łabędziem”. Jego budowę rozpoczęto w 1542 roku. Swoją nazwę zawdzięcza ulokowanej przy głównej fasadzie wysokiej, wysmukłej wieży.

Dom Perkuna z przełomu XV/XVI wieku – kantor handlowy kupców gdańskich. Uważany za jedyną siedzibę handlową na Litwie. Stara, oryginalna, gotycka budowla.

Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny to najstarsza świątynia w Kownie wzniesiona około 1400 roku. Jedyny na Litwie kościół w stylu gotyckim, zbudowany na planie krzyża.

Adaś w ramach przystanku zajada litewski specjał kulinarny (pączek z twarogu) ja zaś zawieszam oko na Most Witolda Wielkiego, drzewiej określany mianem „najdłuższego mostu na świecie”. Aby przejść mostem z jednego brzegu Niemna na drugi, potrzeba było aż 13 dni, gdyż Kowno należało do Imperium Rosyjskiego, zaś Aleksota do 1807 roku – do Królestwa Prus. Na przeciwległych brzegach rzeki obowiązywały różne kalendarze, a różnica między nimi wynosiła właśnie 13 dni.

Generalnie przyjemnie spacerowało się ulicami Kowna. Nie mniej jednak trudno oprzeć się refleksji, że piętno dewastacji rosyjskiej jest jeszcze tutaj odczuwalne. Niby wszystko fajnie, ale gdzieś czuję, że wkroczyłem do innej od zachodniej cywilizacji. Prostszej, bardziej topornej, momentami siermiężnej.

Kaunas Camp Inn to typowy miejski kemping. Dobra baza wypadowa do zwiedzania Kowna. Blisko przystanek autobusowy, sklep. Sympatyczny i pomocny personel. 21 euro za naszą ekipę, z przyłączem do prądu. W tle ruchliwa ulica, jeśli szukasz ciszy ten kemping nie jest dla Ciebie. Ponadto wyłączają na noc dostęp do internetu.

SUWALSZCZYZNA

Finał wakacyjnej wyprawy w Polsce. Zjeżdżamy na Suwalszczyznę. Stawiamy na pole campingowe Rosochacz nad samym jeziorem. Pegaz staje w pierwszej linii. Idealne miejsce dla miłośników natury. Kameralny kemping, czyste sanitariaty. Przyjaźni gospodarze. Klimatyczne poranki i magiczne zachody słońca. Do tego czyściutka woda w jeziorze. Tutaj można znaleźć wyciszenie, zebrać myśli i zapomnieć o cywilizacji. Uwielbiam takie lokalizacje. W naszym wydaniu 2+1 z podłączeniem do prądu, gdzie śpimy w naszym VW T4 wyszło 90 zł/noc. Brawa dla Właścicieli, którzy nie upychają na ścisk kolejnych biwakujących. Pozostawiają przestrzeń dla tych, którzy już wypoczywają.

Ścieżka edukacyjna płazy zdecydowanie temat dla wybitnych koneserów. Nie zmienia to jednak faktu, że spacer bardzo przyjemny. 🙂

Kombajn w akcji to prawdziwa petarda… Adaś w pełni szczęścia.

Tutaj także nie zapominamy o lokalnych specjałach. Miłe zwieńczenie spaceru smakując domowej, suwalskiej kuchni.

Życie na kempingu to także poznawanie nowych ludzi. Relacje nie tylko na naszym poziomie, ale i Adaś wypływa na nowe towarzyskie wody.

Nie mogło zabraknąć integracyjnego ogniska… W sumie stanęło na trzech 🙂 🙂 🙂

Skoro jesteśmy nad jeziorem…

Ciekawi nas dosłownie wszystko 🙂

Docieramy do osady Wigry. Przed zwiedzaniem jedzonko, lokalnie. 🙂

Przed powrotem do domu zwiedzamy pokamedulski zespół klasztorny. W 1668 roku osiedlili się tutaj Kameduli. Powstał Erem Wyspy Wigierskiej. Zakonnicy założyli m.in. Suwałki. Po III rozbiorze Polski teren przejęli Prusacy i przegnali Kamedułów. Następnie wojny przechodzące przez obszar dokonały kolejnych zniszczeń.

Podróże kształcą. Ta przypomniała mi że życie jest nieprzewidywalne, a człowiek póki co, nie ma mocy sprawczej, by poskromić naturę. Lubię planować i potem podążać w dobranym przez siebie kierunku, ale obecne wakajki pokazały mi, że przy zaistnieniu czynników zewnętrznych, na które nie mamy wpływu, warto być elastycznym. Należy także z całego serca doceniać to, co się ma. Cenić wrażenia, których się doświadcza. Jestem wdzięczny za cały wakacyjny czas, a nieustanną ucieczkę od deszczu traktuję jako udaną. Niemalże w pełni spontaniczne wakacje możliwe było dzięki filozofii van life. Jest lepiej niż dobrze.

Działamy Działamy dalej.

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *