BITWA POD GRUNWALDEM

Mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmuję jako wróżbę zwycięstwa, którą mi sam Bóg przez wasze ręce zsyłaWładysław Jagiełło, Krzyżacy

Po ostatniej przygodzie w Czersku, gdzie oglądaliśmy czasy szwedzkiego potopu, Synek złapał bakcyla. W piątek po południu – w komplecie – kierujemy się na Camping Krokodyl usytuowany nad Jeziorem Mielno. Zaś na samą inscenizację przedostajemy się… rowerem. Wyłącznie z Adasiem, w ramach projektu ojciec i syn, udajemy się pod Grunwald. Relacja poniżej.

Trasa w skrócie:
Długość: 421 km
Czas podróży: 3 dni

Rozpocznę od małej reminiscencji. Za pierwszym razem, przy okazji 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem, pojechaliśmy z Zuzą na inscenizację Fiatem. Uczestników było tak dużo, że potem nie dało się wyjechać. Do tego srogi upał, smak kurzu w ustach i brak wody w lokalnych sklepach… Od tego wydarzenia minęło już 13 lat. Wow!!!

W tym roku jesteśmy mądrzejsi. 🙂 Startujemy dzień wcześniej i to Pegazem… Wygodnie. Klimatycznie. Z bazą wypadową nad jeziorem. W dodatku na cały weekend. I to w rodzinnym komplecie. Plan był inny, ale i u nas pojawiają się spontaniczne zrywy. 🙂 Jak się okazuje wychodzą nam na zdrowie.

Dwa noclegi spędziliśmy w niezmiernie sympatycznym miejscu. Camping Krokodyl to z pewnością klimatyczna miejscówka sprzyjająca wyciszeniu się. Czuć bliskość natury. Zaparkowaliśmy nasze T4 pośród drzew. Wieczorem świetliki umilały nam chwile. Kemping usytuowany nad samym Jeziorem Mielno. Możliwość wypożyczenia sprzętu do pływania. Można smacznie zjeść w tutejszej restauracji. Sanitariaty w porządku. Chociaż wymagają czestszych wizyt obsługi (rano brakowało papieru i czystość pozostawiała nieco do życzenia). Podobnie z opróżnianiem ogólnodostępnych śmietników przy samym polu kempingowym. Zejście do wody w porządku. Dobrze bawiliśmy się z naszym 4 latkiem. Tutejszy plac zabaw bardzo skromny. Za noc w naszym układzie 2+1 z przyłączeniem do prądu wyszło nas 65 zł. Jak będziemy odwiedzać ponownie Grunwald z pewnością tutaj wrócimy. Spokojnie mogę polecić rodzinom z dzieciaczkami.

Brakowało mi tych pięknych chwil na kempingu. Nocne rozmowy przed Pegazem pośród usypiającej natury. Poczucie bliskości wewnątrz naszego domku na kołach. Poranny uśmiech Synka i ta iskra w oku uzmysławiając sobie, że czeka nas perspektywa całodziennego spędzania chwil na dworze.

W sobotę w 613 rocznicę naszego triumfu nad Zakonem Krzyżackim kręcimy korbą na grunwaldzkie pola. Jedziemy oklaskami wesprzeć wojska Jagiełły ścierające w pył potęgę rycerską Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie.

Jak przeczytałem w Gazecie Olsztyńskiej: scenariusz rekonstrukcji, jak co roku, opierał się na „Kronice” Jana Długosza. Zapis Długosza uchodzi za najbardziej wyczerpujące źródło wiedzy o bitwie pod Grunwaldem, choć jej autor nie brał w niej udziału, urodził się pięć lat po niej. Przebieg bitwy opowiedzieli Długoszowi m.in. ojciec i stryj, którzy brali udział w bitwie.

Zakon Krzyżacki powstał u schyłku XII wieku, w czasie III krucjaty. Jak wiemy z historii w 1226 roku Krzyżaków zaprosił Konrad Mazowiecki do Prus. Niezmiernie elitarna formacja bowiem w szeregi Zakonu Krzyżackiego powoływano ludzi, którzy mogli wykazać się szesnastoma przodkami wstecz.

Wracając zaś do samej potyczki, była to najważniejsza bitwa w dziejach Zakonu. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi walczyło ze sobą przez dobrych sześć godzin. W chwili obecnej największa plenerowa inscenizacja w Polsce. Na placu boju stawiło się około 1500 rekonstruktorów, zaś około 25000 widzów podziwiało to zacne spektakulum. Kolejne małe marzenie zamknięte w kronice życia. 🙂

Zamykając temat potyczki grunwaldzkiej, wygrana przez nas bitwa stanowiła początek końca Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie na ziemiach polskich. Sam zaś Zakon Krzyżacki nigdy nie został jednak rozwiązany przez papieża. Po hołdzie pruskim i sekularyzacji Inflant siedziba wielkich mistrzów została przeniesiona z Królewca (gdzie znajdowała się od 1457 r.) do zamku Mergentheim w Wirtembergii, a w XIX wieku do Wiednia, gdzie mieści się do dziś (rzecz jasna odwiedziłem już to miejsce).

Niewątpliwie w takich miejscach czuć moc matki ziemi.

Coraz to bardziej przekonujemy się do wody…

W drodze powrotnej realizujemy szybki przystanek, by obejrzeć kościół ewangelicki pw. św. Jana Chrzciciela, który istniał jeszcze przed bitwą grunwaldzką.Z powodu dramatycznego stanu budowli zburzono ją w 1817 r.Obecnie istniejący obiekt wzniesiono z kamienia polnego w latach 1862-64.

Poza bezgraniczną miłością, najlepsze co mogę zaoferować swemu dziecku to wspólnie spędzony czas. Czas, w którym na maksa jestem tylko dla Niego. Na totalną wyłączność. Czas, w którym wspólnie zapisujemy stronice swojego życia. Rolą mą jako ojca jest wykreowanie takich warunków, by Syn poczuł życie pełną piersią. Jesteśmy tu i teraz. Razem… Czas na ułamek przystanął, by spojrzeć na nas życzliwym okiem. A ja robię, co kocham. Delektuję się urokami van life. Po tak spędzonym weekendzie czuję się spełniony. Nie mniej jednak niezmiennie Działamy Działamy dalej. Upragniony urlop nadciąga bowiem wielkimi krokami.

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *