„Morze zabrało półtora tysiąca ludzi. Wokół dryfowało dwadzieścia szalup, tylko jedna zawróciła, jedna. Z wody wyłowiono sześć żywych osób. Wśród nich byłam ja, sześć z półtora tysiąca. A potem siedmiuset ocalałych mogło już tylko czekać w szalupach. Czekać, by umrzeć albo żyć. Czekać na rozgrzeszenie, które nigdy nie nadeszło.” film Titanic
W sobotę wybieramy się do Soho Art Center. Na wystawę Titanic: The Artifact Exhibition, teoretycznie mieliśmy udać się w ramach randki, nie mniej jednak determinacja i zainteresowanie się tematem przez Adasia, doprowadziły do wspólnego wyjścia. Relacja poniżej.
Zaczynając od słów kapitana Edwarda J. Smitha: „Nie wyobrażałem sobie, że jakakolwiek istotna katastrofa przydarzy się temu statkowi; nowoczesny przemysł stoczniowy wykraczał poza taką ewentualność.”
Titanic został zaprojektowany w biurze projektowym Harland & Wolff i jako najbardziej luksusowy statek swoich czasów miał za zadanie przekroczyć oczekiwania pasażerów pod względem przepychu i komfortu. Wodowany 31 maja 1911 roku, chociaż prace wykończeniowe jeszcze trwały…
Przykładowa kabina w pierwszej klasie – miejsca przygotowane dla 750 pasażerów.
Wystawne przednie schody z Cherubinem, prowadzące przez sześć pokładów z holami wyjściowymi na każdym poziomie.
„Mamy sobie najlepsze ubrania i jesteśmy gotowi zejść w głębiny jak na dżentelmenów przystało” Benjamin Guggenheim, pasażer pierwszej klasy
„‚Kobiety i dzieci przodem!’ Ktoś wykrzykiwał tych ostatnich kilka słów raz po raz… Oznaczały one moje bezpieczeństwo, ale również największą stratę, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam – życie mojego męża” Charlotte Collier, pasażerka drugiej klasy
Nasze spotkanie z górą lodową…
Zarówno Adasia (Mr. John Bourke podróżujący trzecią klasą), jak i mój pasażer (także podróżujący trzecią klasą Mr. Ernst Gilbert Dandbom) nie przeżyli tej przygody. Szczęście miała tylko pasażerka (Lucy No’l Martha Dyer-Edwards z pierwszej klasy) reprezentowana przez Zuzę. 🙂 Hm… Fajna, rodzinna przygoda. Przez ponad godzinę zaznajamialiśmy się z historią kultowego transatlantyka. Sama koncepcja wystawy świetna, nie mniej jednak otoczka wokół pozostawia wiele do życzenia. Od początku – brak formalnej szatni – na miejscu zastajemy wieszaki na zasadzie: powieś sobie i martw się co dalej. Lokalizacja nie przystosowana dla rodzin z dziećmi – nawet nie było miejsca gdzie można spocząć aby mały turysta mógł nabrać sił – mini kanapa przy wieszakach, to raczej prowokacja. Generalnie miejsce nastawione na trzepanie kasy, na zasadzie wyciągnąć jak najwięcej jak najmniejszym kosztem. Działamy Działamy dalej.