SIEKIERKI – CZERNIAKÓW

Tego nie wolno ruszać. Niech zostanie, jak jest. Ten okrzyk był naszą pierwszą myślą, zakryciem oczu, pierwszym gestem. My, którzy kochaliśmy to miasto, chcieliśmy wtedy kochać jego rozsypane cegły (…) Bo jakiż inny pomnik wystawić tej śmierci?Kazimierz Brandys

Stolica pełna jest mych śladów. Tyle chwil, zdarzeń, westchnień. Nie mniej jednak wciąż lubię zapuścić się w nieznane dotąd rejony. Kręcę korbą zerknąć na nowe zabudowania przy Trasie Siekierkowskiej. Najnowsze budynki wyrosły niczym grzyby po deszczu. Rzecz jasna odwiedzam także miejsca pamięci. Relacja poniżej.

Królowa Wisła… Dzisiaj przystanek z widokiem na miejsce poboru wody płynącej w stołecznych kranach. Przysiadłem, by pokontemplować, by pooddychać w harmonii z mym ukochanym miastem. Uwielbiam jego dualistyczną naturę. Z jednej strony jazgot ptaków, z drugiej zaś szum pędzących aut. Zmienia się, ewoluuje, ale pamięta. W tkance miejskiej funkcjonują wciąż żywe blizny pozostawione po bestialstwach najeźdźców.

Jak to w Stolicy bywa, z motywem historycznym w tle wiąże się wielka ilość miejsc. Zwłaszcza z haniebnymi działaniami najeźdźców, czy to ze wschodniej, czy z zachodniej strony… Zaczynam od miejsca pamięci, w którym we wrześniu 1944 roku żołnierze Wojska Polskiego śpiesząc z pomocą Powstańcom Warszawskim stoczyli bój z okupantem.

Następnie ponownie odwiedzam Kopiec Powstania Warszawskiego (drzewiej byłem tu z Zuzą wieczorową porą) – pamiątkę po bestialskich poczynaniach niemieckich najeźdźców. To tutaj w latach czterdziestych i pięćdziesiątych zwożono gruz, aby można było rozpocząć mozolną odbudowę Syreniego Grodu. Z nowinek, o których się dowiedziałem, najwyższe, blisko 30-metrowe usypiska na Moczydle i Szczęśliwicach, przekształcone w tereny rekreacyjne także powstały z gruzu. Według obliczeń sporządzony w 1946 roku w Biurze Odbudowy Stolicy na terenie Warszawy znajdowało się w tym okresie ponad 20 milionów metrów sześciennych gruzu. Dodatkowe kilka milionów powstało w procesie powojennych wyburzeń. Ilość gruzu zalegającego w miastach całej Polski obliczono na 160 milionów metrów sześciennych.

Tuż pod Kopcem ma miejsce ekspozycja „Gruzy Warszawy”. Osobiście dała mi sporo do myślenia, intensywnie pobudziła także wyobraźnię. Starty w architekturze jak oszacował Krzysztof Dunin-Wąsowiczdotknęły przede wszystkim lewego brzegu Warszawy, gdzie zniszczono całkowicie 9865 budynków, czyli 57,8% zabudowy, a w bardzo znaczącym stopniu 2873 budynki, tzn. 17,4% zabudowy. . Pozostałe budynki były zniszczone częściowo (…) ogólne straty Warszawy, według wartości przedwojennych, wynosiły 9,92 mld złotych, w tym około połowę stanowiła wartość tylko budynków. Było to dwukrotnie więcej niż wartość całości gospodarki kraju”.  Jak do tego doliczymy wszelkie sprzęty, dzieła sztuki i użyteczne obiekty, które zostały wywiezione z Warszawy i w większości nigdy nie powróciły do kraju aż włos się na ciele jeży. Jak stwierdził Józef Sigalinskala zagadnienia była olbrzymia, doświadczenia żadne, a środki transportowe – minimalne”. Ciężki to był czas dla Warszawiaków, jak pisze Pola Gojawiczyńskao, to nie będzie epos. Nie mówmy o oszałamiającym tempie, o wielkich osiągnięciach, o amerykańskich rekordach. To okres stwarzania z niczego przez ludzi wynędzniałych, zagłodzonych i wyczerpanych nerwowo latami okupacji (…) Okres mrozów, okres łachmanów, bez miejsca odpoczynku. Noclegi w ruinach, długie marsze do miejsc zamieszkania. Dźwiganie wody z dużych odległości, porządkowanie mieszkań. Żadnych środków wielkich.”

Kazimierz Wdzięczny dostrzega ogrom mozołu poniesionego przez płeć piękną. „Już w pierwszych dniach wyzwolenia z mroków kataklizmu wyłaniało się życie (…) W tym jak w stratowanym mrowisku krzątali się pierwsi ludzie, przeważnie kobiety, jak mrówki zapobiegliwie, dźwigały jakieś szczątki, usuwały gruz, wydoobywały coś z dobytku, znosiły cegły, zatykały, zalepiały dziury, nie wiadomo z czego i za co gotowały jakąś strawę, karmiły wychudłe, ocalałe dzieci.” W kolejnej fazie zaczęto kombinować, jak wykorzystać gruz. Światło dzienne ujrzał gruzobeton. Całkowicie nowy materiał budulcowy. A Syreni Gród można określić mianem miasta niejako z odzysku. Jak to ujął Bohdan Lachertkoncepcja słuszna „budowy na gruzie” ze względów historycznych i gospodarczych jest bogatym podłożem dla tworzenia nowej plastyki”.

Kazimierz Wyka zacnie to podsumował „miasto każde, widziane z odległości, posiada swój krajobraz. Mury, wieże i kościoły nie zmieniają miejsc w ciągu wieków i kto najlepiej chciał widzieć krajobraz Warszawy od strony Wisły, ten przywoływał pamięcią panoramę stolicy malowaną przez Canaletta. Ja przynajmniej czyniłem tak zawsze. Schodzę z Nowego Zjazdu, zamykam oczy i widzę ją wciąż pamięcią wzroku, nasyconą tym samym precyzyjnym światłem co dzisiaj. Nie chcę podnieść powiek, bo tego krajobrazu, co we mnie bije, nie znam zupełnie. To miasto jest mi obce, tak skończenie obce i inne, jak łańcuch gór, który by wyrósł tam, gdziem go nigdy nie oczekiwał. Daremnie w poszarpanej sylwecie tego łańcucha szukać jakiegokolwiek podobieństwa z dawnym krajobrazem Warszawy. Doznaję wrażenia, i to jest najsilniejsze, co wyniosłem z Warszawy, że stoję w obliczu całkiem nowego i niewidzianego dotąd zjawiska przyrody”.

Pokręcone, można wejść dobrze w weekend. Zwłaszcza, że tym razem miałem możliwość podjechać pod mural z Czesławem Niemenem. Działamy Działamy dalej.

 

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *