MAZURY

Podróżowanie nie jest kwestią pieniędzy, tylko odwagi.” Paulo Coelho

Pora na kolejny debiut. Sami, wyłącznie we dwóch, jedziemy z Adasiem Pegazem na Mazury. Dojeżdżamy do Zuzy. Pierwszy raz tylko z Synkiem w tak długiej trasie. Ojciec i Syn. Father and son. Jest wyzwanie. Są emocje. Tak swoją drogą w tym roku już drugi raz pojawiamy się w Krainie Wielkich Jezior. Relacja poniżej.

Trasa w skrócie:
Długość: 538 km
Czas podróży: 2 dni
Początek i koniec: Warszawa, Wilanów zone
Przebieg trasy: Zielonka – Wyszków – Ostrów Mazowiecka – Łomża – Kolno – Pisz – Ukta – Bobrówko – Mikołajki – Stare Sady – Mikołajki – Galindia – Ukta – Ruciane Nida – Karwica – Karpa – Łyse – Nowogród – Śniadowo – Ostrów Mazowiecka – Wyszków – Kobyłka

Piękne chwile, kiedy pokonując kolejne kilometry wiodące mnie do Żony, wraz z pierwszym porannym brzaskiem żegnam mrok nocy. Tęskniłem za drogą w tym wydaniu. Synek natomiast regeneruje się w najlepsze. Śpi dużo lepiej niż w domu. Ducha przygody ma się chyba we krwi. W Mikołajkach Adaś debiutuje w porannym spaniu na parkingu. Webasto zapewnia nam przyjemną atmosferę w środku. Rzecz jasna jest i śniadanie w opcji van life.

Mikołajki tym razem z Adasiem. Przechadzam się z Synkiem. Piękny czas.

Małżeństwo jest sztuką kompromisu. Owszem przemieszczamy się Pegazem, ale nocleg tym razem nie w naszym domku na kołach. Nasz busik zostaje na parkingu Hotelu Robert’s Port Lake Resort & Spa Mazury. I tak jest fajnie…

Miejsce w ciekawej lokalizacji ze wspaniałym widokiem i dostępem do Jeziora Tałty. Sala zabaw dla dzieci bardzo spodobała się nie tylko nam, ale przede wszystkim Adasiowi. Niestety finalnie nie mój klimat. Ciężko się wypoczywa w towarzystwie hucznego wesela. Przy robieniu rezerwacji fajnie gdyby informowano, że będzie głośna impreza. Czuję duży zawód bowiem jadąc na Mazury oczekiwałem choć trochę relaksu. Po otwarciu okna mogłem się czuć niczym gość weselny. Nie mniej jednak najważniejsze, że Adaś bawi się wyśmienicie.

Kolejne pozytywne emocje zastukały do naszych drzwi. To powoli staje się „tradycją”. 🙂 🙂 🙂 Ponownie spotykamy się w gdzieś w kraju. Wcześniej nad Bałtykiem, tym razem Mazury. Jest moc.

Dzięki Dianie wygrzebany został projekt pokryty słuszną warstwą kurzu. Jeszcze na studiach będąc, na Geografii Turystycznej Polski, po raz pierwszy zetknąłem się z plemieniem Galindów. Już wówczas mocno zainspirował mnie ten wątek. To bałtyjskie plemię zamieszkiwało tereny obecnych Mazur już od około X w. p.n.e. Przypuszczalnie wyginęło jeszcze przed przybyciem do Prus Krzyżaków. Wkraczamy do wioski…

Smak pasji…
Wewnętrzna radość…
Promienisty uśmiech…
Dotyk przygody…
Powiew orzeźwienia…
Inspiracja do realizowania kolejnych koncepcji…
Tak wybrzmiewa kolejna eskapada turystyczna w naszym wydaniu.
A za oknem czuć jesień. Piękną, polską…

Najważniejsze, że w drodze powrotnej już w komplecie.
Działamy Działamy dalej.

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *