„Aktywność rodzi pasję i doprowadza nas do poziomu mistrzowskiego. Stajesz się dobry, a nawet bardzo dobry w tym, co robisz, a nie stajesz się dobry w tym, czego nie robisz” Paweł Borecki
Jakość zapisanych chwil zależy wyłącznie od nas… Kolejne podejście do tematu i wreszcie się udało. Do tej pory zawsze było „za daleko”. Nie posiadaliśmy wystarczającej ilości „wolnego czasu”. Różne przeszkody stawały na drodze. W tym roku w istotny sposób dopomógł nam układ kalendarza. Czas na nowe fragmenty turystycznych puzzli. W związku z tym przeprowadzamy inwazję Dolnego Śląska. Jest to nasz swoisty sportowy festiwal endorfinowy.
Z wyprawą startujemy w sobotę rano.
Zakotwiczamy w Cieplicach Śląskich-Zdrój, które stanowią doskonałą bazę wypadową. Przez dziewięć dni Silesia odkrywa przed nami swoje liczne tajemnice. Poniżej relacja z naszych wojaży.
NIEZMIENNIE W BIEGOWYM WYMIARZE:
Nie sposób nie zacząć od wątku związanego z … BIEGANIEM. Rzecz jasna znalazł się czas na truchtaniem po tak wspaniałych okolicach, ale nie treningowo… Ostatni raz (i w zasadzie jedyny) biegłem po tutejszych terenach w trakcie jednego z etapów Korony Półmaratonów Polskich w Wałbrzychu.
W fantastycznym nastroju zaliczyliśmy V Jeleniogórski półmaraton. Jest moc!!! Nie ma, jak dobrze i konkretnie rozpocząć wspólny weekend majowy. Z wynajmowanego apartamentu do miejsca startu mieliśmy 10 minut na piechotkę No nie można było podjąć innej decyzji. W związku z tym, że upłynął niespełna tydzień po zaliczonym dystansie królewskim start na Dolnym Śląsku potraktowałem stricte krajoznawczo. Poniżej krótka relacja.
Półmaratońska przygoda ze wspaniałymi widokami w tle. Mimo intensywnego zwiedzania plan zrealizowany. Jedna z piękniejszych tras, jaką miałem przyjemność udeptywać, chociaż także najbardziej wymagająca. Górzyste tereny zrobiły swoje.
Uwielbiam tego typu starty. Wrażenia, jak najbardziej pozytywne. Kolejny szlak biegowy w nogach.
Wdycham zapach nowego otoczenia. Można działać dalej. Pora na kolejne pasje…
ZAMKI I ZAMCZYSKA, czyli wracamy do źródeł:
Penetracji zamków zawsze towarzyszy dreszczyk emocji. Stoją i milcząco wyrażają minione dzieje.
Na pierwszy rzut idzie LEGNICA, która swoimi zabytkami przypomina, że niegdyś obfitowała w bogactwa a jej świetność przejawiała się także poprzez wysoką kulturę artystyczną.
Odwiedziliśmy tamtejszy zamek książęcy Piastów Legnickich, którego budowę zainicjował Henryk I Brodaty. Była to pierwsza murowana warownia na polskich ziemiach, wybudowana w końcu XII wieku. Dzięki swym nowoczesnym rozwiązaniom w tamtejszych czasach w zasadzie była nie do zdobycia.
Wdrapaliśmy się na tamtejszą wieżę Św. Jadwigi, która stanowiła miejsce ostatecznej obrony. A tam znajdowała się największa atrakcja zamku – zielona komnata. Usytuowana w górnej kondygnacji wieży. Pragnę podkreślić, iż jest to ewenement na skalę europejską. Malowidła tam zawarte prezentują wojowników i władców antycznych, starotestamentowych i chrześcijańskich. Jest to tak zwana triada „Dziewięciu bohaterów”. Postacie znajdują się na tle bujnej roślinności. Cudowny relikt przejawiający kulturę rycersko-dworską. Sama wizja komnaty zawartej we wieży odnosi się do arturiańskiej legendy o komnacie na szczycie zamku Karbonek, gdzie przechowywano Święty Graal i Świętą włócznię.
Z opisywaną komnatą wiąże się także zakon Rudenband ponieważ stanowi miejsce ich zgromadzeń.
Następnie zamek BOLKÓW. Zwiedzamy ruiny gotycko-renesansowego zamku piastowskiego (1277-93; rozbudowany XIV, XVI w). Jego założycielem był Bolesław Rogatka.
Twierdza usytuowana jest na wysokim wzgórzu na prawym brzegu Nysy Szalonej. Wolno stojąca wieża ostatecznej obrony Bergfried na planie koła z „ostrzem” skierowanym w stronę południowo-zachodnią jest jedynym w Polsce przykładem tego typu budowli. Ostrze wymierzone zostało w stronę potencjalnego zagrożenia. Dzięki temu uzyskiwano efekt zmniejszenia pola rażenia przeciwnika, co powodowało ześlizgiwanie się pocisków po murze.
Ciekawy wątek wiąże się z rzekomym istnieniem przejścia podziemnego wiodącego do pobliskiego zamku w Świnach.
Tuż obok zamku w Bolkowie znajduje się zamek rycerski w ŚWINACH. Jego ruiny znajdują się na skalistym cyplu płaskowyżu. Przed zwiedzaniem warto skontaktować się z Panem Bogdanem (601 429 666), tamtejszym klucznikiem bowiem na co dzień zamek jest zamknięty.
Naszą uwagę przykuł zamek CHOJNIK – usytuowany na wysokiej granitowej górze (627 m n.pm.) pod Sobiechowem w enklawie Karkonoskiego Parku Narodowego. Twierdza nigdy nie została zdobyta. Pech chciał, że zamek spłonął od uderzenia pioruna.
Tamtejsze 150-metrowe urwisko opada do tak zwanej Piekielnej doliny. Ciekawym jest fakt, że zamek nigdy nie posiadał studni, a wodę gromadzono w skalnych cysternach.
Warownia zdobyta. Widok, który rozpościerał się ze szczytu wieży wart był każdego udeptanego kilometra.
Zamek GRYF osadzono na wysokiej skale bazaltowej (460 m n.p.m.) Pochodzi najprawdopodobniej z XIII wieku i powstał w miejscu wczesnośredniowiecznego gródka plemiennego Bobrzan. Niestety zaliczony jedynie z zewnątrz.
Warownia CZOCHA już od wielu lat stanowiła obiekt, na który spoglądaliśmy z wielkim podróżniczym apetytem. Zamek został wzniesiony pod koniec XIII wieku jako obronna budowla graniczna. Położony na wysokiej granitowej skale w rzeczywistości robi naprawdę nieprawdopodobne wrażenie. Zbudowany na planie czworoboku z wieżą cylindryczną.
Budowla zainicjowana została przez króla czeskiego Przemysława II. W średniowieczu zamek zbudowano na wrzynającym się w dolinę rzeki Kwisy skalnym cyplu ze spojonych zaprawą wapienną złomów granitowych i gnejsów.
Cieszy fakt, że warownia jest w rękach państwa Polskiego. Wreszcie solidna inwestycja sprzyja pomnażaniu kapitału.
Zwiedzanie w długie weekendy ma tę przywarę, że wydłuża się czas oczekiwania na wstęp. Mała przepustowość zamku przyczyniła się także do tego, że nie było możliwości wspięcia się na tamtejszą wieżę. A szkoda… chciałem przyjrzeć się Kwisie z góry. Ponadto przewodnik pędził, by jak najszybciej odbębnić swoje. Przypomniało mi to, za co cenię sobie indywidualne zwiedzanie.
Tamtejsza studnia niewiernych żon. Wiąże się z nią kilka legend.
Wieża szubieniczna nieopodal miejscowości LEŚNA stanowi jeden z nielicznych takich obiektów w Polsce zachowanych do dzisiejszego dnia.
SIEDLĘCIN – niegdyś otoczony wodą, usytuowany w zwężonej w tym miejscu dolinie Bobru. Książęca wieża mieszkalno-obronna skrywa najstarsze w Polsce przykłady malarstwa ściennego o tematyce świeckiej.
Warownia Czocha miała być perłą zamkową w trakcie majówkowego podboju Dolnego Śląska. Po jego zwiedzeniu wrażenia, jak najbardziej pozytywne. Nie mniej jednak prawdziwy klejnot oczekiwał podczas penetracji zamku GRODZIEC.
Ta siedziba kasztelanów śląskich usytuowana została na wysokości 389 m. n.p.m. na bazaltowym powulkanicznym wzgórzu o tej samej nazwie.
Pierwsza wzmianka odnosząca się do powstania zamku pochodzi już z 1155 roku. W jego murach 1523 roku Fryderyk II oficjalnie przyjął wiarę luterańską.
Odwiedzane zamki wchodziły w skład okolicznych szlaków turystycznych. Pierwszy z nich to Europejski Szlak Zamków i Pałaców – Bolków, Chojnik, Czocha i Grodziec. Drugi zaś Szlak Zamków Piastowskich – Świny, Bolków, Siedlęcin, Grodziec.
W KLIMACIE ZAŚWIATÓW:
Wątki wyznaniowe licznie pojawiały się w naszej państwowości polskiej. Pozostały tego liczne świadectwa. Odwiedziliśmy wybrane z nich.
JAWOR I ŚWIDNICA
Są to obiekty krajoznawcze obowiązujące zdobywających duże stopnie KOT. Zatem pojawiły się kolejne stempelki.
Kościoły pokoju wpisane na prestiżową listę UNESCO; wybudowane na mocy porozumień traktatu westfalskiego, zawartego w 1648 roku i kończącego wojnę trzydziestoletnią. Są to największe w Europie świątynie o konstrukcji szkieletowo-ryglowej.
Jako pierwszy odwiedzony został Jawor.
Świdnica i tamtejszy kościół pokoju.
KARPACZ
Naszej podróżniczej uwadze nie umknął Kościół Wang (Kościół Górski Naszego Zbawiciela). Jest to jeden z 24 zachowanych tego typu obiektów na świecie. Pierwotnie wzniesiony w Norwegii (z miejscowości Vang, leżącej nad jeziorem Vangsrijosa) na przełomie XII i XIII wieku z sosnowych bali, po czym w XIX wieku przeniesiony na grunt Polski. Postawiony bez użycia gwoździ, wszystkie połączenia wykonano przy pomocy drewnianych złączy ciesielskich. Uważa się, że jest to najstarszy drewniany kościół w Polsce.
NA ŁONIE NATURY:
Nic nie ładuje tak akumulatorów, jak obcowanie pośród urzekających naturalnych krajobrazów. Wciągamy głęboko powietrze w otoczeniu dzikiej przyrody.
KARKONOSKI PARK NARODOWY
Park narodowy zaliczamy także w ramach zdobywania dużych stopni KOT.
KPN w 1992 oku został uznany przez UNESCO za Światowy Rezerwat Biosfery.
Zmierzając w stronę pierwszego ze szczytów, jakie chcieliśmy pokonać zobaczyliśmy malowniczy Wodospad Kamieńczyka, który jest najwyższy w Sudetach (27 m). Próg wodospadu znajduje się na wysokości 843 m n.p.m. a woda spływa w dół trzema kaskadami.
Zadebiutowaliśmy z Zuzanką w zdobywaniu szczytów polskich.
Na pierwszy ogień poszła Szrenica – 1362 m. n.p.m.
Jako drugą podbiliśmy Śnieżkę (1602 m n.p.m.) wchodzącą w skład Korony Europy, Korony Gór Polski, Korony Sudetów i Korony Sudetów Polskich.
Początek trasy zaczął się bardzo niewinnie i w bardzo sprzyjających warunkach pogodowych.
W drodze na szczyt cieszyliśmy oczy widokiem na Mały Staw – górskie jezioro przepływowe, wypełniające dno kotła polodowcowego. Niestety w związku z zagrożeniem lawinowym oraz ochroną zagrożonych gatunków nie udało nam się zwiedzić Wielkiego Stawu (największe cyrkowe jezioro polodowcowe Karkonoszy). Będzie powód, by wrócić w te piękne okolice.
Im wyżej, tym ciekawiej.
Powróćmy do głównego wątku – do Śnieżki. Tym razem Zuza stoczyła walkę z samą sobą. Z zaciśniętymi ustami, pięściami, spływającymi łzami wspięła się na szczyt Śnieżki. I skończyło się tylko na jednym upadku.
Pochłaniała nas mgła, pożerała niemalże w całości. W zaledwie kilka chwil drastycznie spadła widoczność.
Zejście czarnym szlakiem stanowiło nie lada atrakcję. Łatwo było o zjazd w dół, a powiększająca się mgła nie ułatwiała zadania. Na dole jednak czekała na nas sowita nagroda. Spontanicznie napotkane atrakcje turystyczne cieszą podwójnie.
Dziki wodospad – jego powstanie wiąże się ze spiętrzeniem zaporą przeciwrumszową, wód górskiej i często nieprzewidywalnej rzeki Łomnicy.
Anomalie grawitacyjne zostały przez nas zaobserwowane na przygodnym aucie. Na wyłączonym silniku samochód sam toczy się pod górkę.
Nie ma co. Wędrowanie stanowi wspaniałą formę doładowania pozytywnej energii.
Czas na pożegnanie z Karkonoskim Parkiem Narodowym. Ostatnia trasa rozpoczęła się w Jagniątkowie. Zmierzaliśmy m.in. Niebieskim szlakiem w stronę Wielkiego Szyszaka.
Przystanek Pod Śmielcem. Czarna Przełęcz
Niestety droga na sam szczyt jest zamknięta. Docieramy do celu.
Rozpoczynamy zejście…
Tutaj musieliśmy się pojawić: Czarny Kocioł.
W takich miejscach czuć totalny zapach natury. W chwilach, gdy zostajesz sam, uwalniasz się od innych turystów czujesz tę nieprawdopodobną jedność z przyrodą. Chcę więcej. Działamy Działamy dalej.
Góry uczą człowieka wiele o … sobie samym. Stanowią doskonałe narzędzie do przełamywania własnych barier. Do wytyczania granic, które na własnych oczach można radośnie pokonywać. W zasadzie od ręki człowiek jest w stanie odczuwać spełnienie i satysfakcję. Wędrowanie po górach z Partnerem może udzielić dużo odpowiedzi, a jeśli ktokolwiek się waha, rozwiać wszelkiego typu wątpliwości.
Wszystko wskazuje na to, że jeszcze powtórzymy tego typu przyjemności.
ŚLĄSKA FUDŻIJAMA, CZYLI OSTRZYCA PROBOSZCZOWICKA
Szlak wygasłych wulkanów odkrywa przed nami swoje tajemnice. Atakujemy Śląską Fudżijamę – najwyższy wulkan w Polsce (501 m n.p.m.).
Około 4 milionów lat temu Ostrzyca, bo o niej mowa, przestała dymić, dzięki czemu miał możliwość ukształtować się przepiękny współczesny krajobraz. Na uwagę zasługuje fakt, iż jest to jeden z najbardziej zróżnicowanych pod względem geologicznym i tektonicznym obszarów w Polsce.
W okresie kultury łużyckiej stożek ten stanowił ośrodek kultu słońca.
Zyskuję kolejną porcję piorunujących wrażeń.
Szczyt należy do Korony Sudetów Polskich.
ZAGLĄDAJĄC DO KUCHNI:
Jedzenie w zacnym towarzystwie zawsze sprawia mi dużą satysfakcję. A całkowicie nowe otoczenie stanowi wspaniałe uzupełnienie. Rzecz jasna temat dotyczy także napitków…
… na browar zawsze znajdzie się czas, czyli pora na LWÓWEK ŚLĄSKI. Nowy region Polski i kolejne zwiedzanie lokalnego browaru za nami.
Warto rozpocząć od informacji, że jest to najstarszy polski browar. Złocisty trunek powstaje tu od 1209 roku, od momentu uzyskania przywileju warzenia piwa przez Henryka I Brodatego. Cieszy fakt, że kontynuowane są polskie tradycje browarnicze. Nie mniej jednak samo zwiedzanie browaru nie zachwycało. Przewodnika – Pana Bogdana, zarazem tamtejszego dyrektora, oceniam pozytywnie. W kuluarach przekazał sporo wiedzy. Zwiedzanie zorganizowane nieco na siłę. Widać, że jest to raczej kula u nogi browaru aniżeli inspirujące spotkanie mające na celu zachęcenie potencjalnych konsumentów do wybrania właśnie tej marki. Z przykrością muszę stwierdzić, że nawet koncernowe browary typu: Lech czy Żywiec są w stanie przygotować ciekawszą ofertę. O browarach czeskich nie wspomnę. Szkoda… Może planowane muzeum browarnictwa w Ciechanowie wniesie coś nowego??? Czas pokaże… Na szczęście pozostaje błogi smak samego browaru. Kolejne doświadczenia za mną.
W KLIMACIE DOLNOŚLĄSKICH MIASTECZEK:
JELENIA GÓRA – miasto u zbiegu rzek Bobru i Kamiennej. Zachowała niemal kompletną starówkę. To właśnie tutaj ostał się jedyny na Śląsku kompletny ciąg podcieni.
Zdziwiła mnie ta postać na Dolnym Śląsku. W każdym razie Neptun, bo o nim mowa, znajduje się w miejscu dawnej studni i rzekomo ma upamiętniać dawne kontakty miejscowych kupców z krajami zamorskimi.
Dzieło człowieka, który zmuszony był uregulować rzekę Bóbr.
Zapora wodna w PILCHOWICACH jest druga, co do wysokości (po Solinie) i druga co do czasu powstania w Polsce. Jest to najwyższa w obecnej Polsce zapora kamienna oraz łukowa. Wysokość zapory to 69 metrów, a szerokość jej korony to 270 metrów.
Wrażenie robi także linia kolejowa, która przebiega ponad rzeką.
Huta szkła kryształowego Julia usytuowana w PIECHOWICACH nie umknęła naszej uwadze.
Zabytkowa fabryka w sercu Karkonoszy zdecydowanie jest godna polecenia. Wspaniała pamiątka po nieprawdopodobnych tradycjach szklarskich tej części Polski.
LWÓWEK ŚLĄSKI – był tam niegdyś zamek, ale nie pozostał po nim ślad. Przechadzając się po mieście zwracają na siebie uwagę pozostałości murów obronnych oraz ratusz.
Mieszkańcom z pewnością dopisuje poczucie humoru.
Skoro byliśmy w CIEPLICACH ŚLĄSKICH-ZDRÓJ trzeba było udać się na tamtejsze termy. Idealna faza na regenerację. Było fajnie, w związku z czym postanowiliśmy powtórzyć wizytę.
Miejscowość LEŚNA i jej swoisty klimat.
Byliśmy bardzo blisko w związku z tym w ramach atrakcji, myślę, że wręcz na skalę światową, odwiedziliśmy także srającego chłopka w miejscowości Świdnica. Nieprawdopodobne, by wpaść na coś takiego. No, ale jak głosi jedno z powiedzeń: „POLAK POTRAFI”. Kicz pogania kicz. Tym samym zainicjowany został cykl tropem polskiej tandety.
To był naprawdę wspaniały weekend majowy w pełni naładowany pozytywną energią i mocą atrakcji wszelkiego rodzaju, a co najważniejsze spędzony ze wspaniałymi ludźmi.
Nic dodać nic ująć. Działamy Działamy dalej…
Pingback: XIX-WIECZNA OSADA ŻYRARDÓW | Inspirując do działania...
Pingback: W DRODZE NA SABAT CZAROWNIC | Inspirując do działania...
Pingback: KATO | Inspirując do działania...
Pingback: MAJÓWKA 2022 – PAŁUKI | Inspirując do działania...