„Nad czym umysł rozmyśla, nad tym ciało pracuje” Scott W. Ventrella
Chowam skromność głęboko do kieszeni i powiem wprost: uwielbiam realizować własne projekty. Poniżej relacja z ostatniej eskapady.
Od słowa do czynu: dokonuję zamiany jednośladu. Konie mechaniczne zastępuję siłą własnych mięśni. W związku z tym, że Żoneczka imprezuje postanowiłem aktywnie zakręcić korbą w okresie weekendowym. Jako cel podróży obrałem ranczo. W końcu uwielbiam ładować tam akumulatory, jest to moja spokojna przystań.
W piątek, po zamknięciu tematów biznesowych, dosiadłem Authora i wraz z Martą zakręciłem korbą. Z Wilanów zone wystartowaliśmy około 17-stej. …
W STRONĘ RANCZO
Zapowiada się naprawdę ostra jazda. Po przejechaniu kilku kilometrów pojawiła się burza i intensywny opad deszczu.
Czasem zbaczaliśmy z drogi…
Przez Wisłę przeprawiamy się mostem w Górze Kalwarii.
Debiutanckie nocne kręcenie korbą. W tych rejonach nocą nas jeszcze nie było. Jedynie szelest opon zdradza naszą obecność, kiedy przemykamy przez kolejną uśpioną wieś. Wkręcam się w temat dalej…
Uzupełniamy kalorie.
Po drodze napotykamy jeża.
Obowiązkowy przystanek w Cyganówce.
W objęciach gwiazd, z dużym poczuciem zadowolenia docieramy do mety. Po solidnym wysiłku zimne piwerko smakuje po prostu wybornie. Wkraczam pełnym sobą w objęcia natury. Zapominam o cywilizacyjnym zgiełku. „Gdy jest najciemniej, wtedy ludzie widzą gwiazdy” Ralph Waldo Emerson
CZAS RELAKSU
W alkowie wiekowych śliwek spocząłem w hamaku. Zwiewny lot jaskółki przeciął błękit przejrzystej połaci nieba. W koronie drzewa spostrzegłem gniazdo. Gdzieś w oddali kolejny ptak pieśń swą śpiewa. Niekiedy poprzez zielony baldachim na mój policzek wkrada się promień słońca. Po prostu chce się żyć.
Uwielbiam klimat polskiej wsi. Czuję spokój… przepływa przeze mnie kojący prąd podmuchu natury. Poranna rosa na gołej stopie orzeźwia i pobudza do działania.
Okazało się, że nie tylko ja upodobałem sobie ranczo. Niestety nie udało mi się zastać gospodarza.
W harmonii z naturą. Zupełnie inny rytm. Spokojnie, bez ciśnienia. Łapię dystans, odmienną perspektywę. Tykanie wskazówek zegara zastępuję melodią szumiących na wietrze liści, spadających w objęcia trawy śliwek, czy bzyczących nieustannie owadów.
Sięgam po wspaniałe narzędzie do planowania mojej najbliższej przyszłości: hamak + dźwięki natury + odprężające napoje. Nastał czas, by wynaleźć najlepsze rozwiązania dla mnie. Pora pochylić się w stronę równowagi, by koło życia toczyło się w satysfakcjonującym mnie tempie.
W związku z poczuciem niedosytu przejechaliśmy się z Roxy po okolicy. Żal było nie wykorzystać wspaniałej aury.
W sobotę popołudniu dołączył do nas Champion. Naturalnie także w sportowym wymiarze. Nie mogło być inaczej.
Nie mogło zabraknąć tańczącego płomienia ogrzewającego rumiane policzki.
Przez cały wieczór towarzyszył nam wspaniały księżyc.
Smaki własnego ogródka. Bycie blisko natury ma wieloaspektowe korzyści.
Kolejna choinka, która się przyjęła. Tym razem sadzona przez Roxy i Championa. Wszystko wskazuje na to, że świerki z BBL lasy także się zadomowiły.
NA POWROCIE
W niedzielę w okolicach czternastej pora zbierać się w stronę domu
Po 60 km w deszczu kolejna kropla rozbijająca się na głowie nie robi już wrażenia….
To był fantastyczny sportowy weekend. Przewentylowałem umysł. Na rowerze pokonane 222,6 km. Pogrillowane, ognisko też się pojawiło, popite. Jest moc!!! Można wracać do rzeczywistości.
Pozytywny stan zmęczenia jest, jak najbardziej pożądanym zjawiskiem. Pławię się w nim. Apetyt rośnie w miarę jedzenia… Odliczam już chwile do kolejnego przedsięwzięcia. Niedługo kolejna nowinka w moim wydaniu.