„Czas leży zwinięty jak ślimak na polu wieczności” Beata Pawlikowska
Inspirowanie innych nieodzownie łączy się z konsekwencją w działaniu. Rok rocznie z nieukrywaną przyjemnością wracam na wydmę w Falenicy. Zadebiutowałem w 2013 roku. Potem kolejny rok i kolejny. Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności także i w obecnym roku. Poniżej relacja z mojego pierwszego starcia w 2017 roku.
Ważne, aby dobrze się rozgrzać. Z jednej strony wymagający teren, klimat zawodów a przede wszystkim fakt, że dawno w Falenicy nie było tak „zimowo”. Srogi mróz – sięgający około -15 stopni daje się we znaki. Szczerze mówiąc rano niezmiernie ciężko było wyrwać się z przytulnych czterech ścian, czy też potem z nagrzanego samochodu. Nie mniej jednak pasja pcha mnie w stronę natury.
Wreszcie długo wyczekiwany śnieg na trasie.
Po rozgrzewce odczuwam przypływ mega pozytywnej energii.
Jest siła!!! Jest radość!!! Jest moc!!!
W powietrzu drży testosteron. Otaczający mnie biegacze spoglądają na swoje zegarki. Ostatnie chwile, by dopiąć wszystko na przysłowiowy ostatni guzik. Jeszcze foto i startujemy…
Może i chciałbym więcej, ale prawda jest taka, że organizmu nie da się oszukać… Na wydmie mi podziękował za dodatkowe 6 kg (Nowy Rok rozpocząłem z masą 80,9 kg), systematyczne spożywanie alkoholu, nadmierne ilości jedzenia, a przede wszystkim brak regularnych wybiegań.
Źródło: www.maratonczyk.pl
Stąd też uzyskany wynik w pełni mnie satysfakcjonuje. Przed startem zastanawiałem się, czy jestem w stanie zmierzyć się z wydmą w czasie 60 minut. Finalnie wyszło 59:45. Pokazuje to jedno: duuuużo pracy mnie czeka. Jednak takie starty z pewnością hartują ducha. Pora podwinąć rękawy. Działamy Działamy dalej!!!
Grazie per aver scelto di informazioni. Non sapevo che.
charlesst
Pingback: ZIMOWE BIEGI GÓRSKIE W FALENICY 2017 – DRUGI ETAP | Inspirując do działania…