ZA DWA TYGODNIE BĘDZIE PO WSZYSTKIM
Nie da się ukryć, że maraton nadciąga wielkimi krokami. Jeszcze tylko kilka zakrętów i wychodzę na ostatnią prostą. Nadciąga długo wyczekiwany moment. Chwila prawdy nie tylko dla ciała, ale przede wszystkim umysłu. Naturalnie mam ambicję stanąć na wysokości zadania choć, nie ukrywam, z małym przerażeniem prześledziłem trasę biegu. W zasadzie w sportowym duchu odwiedzę wiele miejsc, które mijam w harmidrze dnia. Pokażę się nawet w okolicach mego domu. Kumuluję w sobie moc, aby wypaść, najlepiej jak to tylko możliwe. Albo robisz krok do przodu, albo dwa do tyłu. Wybór na leży do Ciebie. Podejście do działania fenomenalnie obrazuje poniższy film:
W związku z tym dokładnie za dwa tygodnie będę świętował pokonanie poniższej trasy:
We wtorek mają miejsce konsultacje z Championem – Kompanem, z którym to ramię w ramię stawimy czoła dystansowi maratońskiemu. Omawiamy ostatnie dni przed godziną „0”. Teraz pozostaje już tylko strategia biegu podczas zawodów. Puls zaczyna przyspieszać…
Wybiegi realizuję już na spokojnie, aby nogi mogły nieco odpocząć. Najpierw, we wtorek delikatny trucht w pierwszym zakresie – 6,04 km w czasie 0:42:42, następnie w środę dokładam przebieżki (9 km w czasie 1:03:28).
Fantastycznie być niesionym na skrzydłach inspiracji. Inspirowanie innych własną postawą jeszcze mocniej nakręca człowieka do działania. Jednostka dokręca śrubę, by wspiąć się na wyżyny, by zrobić jeszcze jeden krok więcej.
Rozpiera mnie duma bowiem mój Chrześniaczek weźmie udział w kolejnym biegu. Tym razem pora na przedsięwzięcie MALI BOHATEROWIE NARODOWEGO. Oj będzie się działo pod koniec września!!!
„Piotr patrząc na Ciebie postanowiłam, że tym razem będę konsekwentna w działaniu. Zapisałam się na siłownie.” Niezmiernie krzepią takie deklaracje usłyszane w trakcie rozmowy telefonicznej. DZIAŁAMY DZIAŁAMY
Człowiek staje, jak wryty w momencie odwiedzin swojej Klientki, gdy Ta zamiast cześć, krzyczy przez całą powierzchnię sklepu: BRAWO!!! WIDZIAŁAM WYNIK TWOJEGO OSTATNIEGO BIEGU. Piękne jest to, że ludzie całkowicie bezinteresownie potrafią cieszyć się moimi sportowymi sukcesami.
Czwartek miał charakter stricte rowerowy. Zainspirowała mnie żelazna konsekwencja mojej młodszej Siostrzyczki w odniesieniu do rowerowania. Brawo Siostrzyczko!!! Radość to dla mnie wielka, że możesz mobilizować mnie do działania. Sytuacja owa wskazuje na fakt, że efekt kumulacji obowiązuje w każdej ale to każdej dziedzinie życia. W mojej opinii warto się nad tym pochylić i wyciągnąć wnioski bowiem małe rzeczy wykonywane konsekwentnie są w stanie doprowadzić nas do wielkich osiągnięć. Pasjonująca sprawa.
Trzeba się nieco przewentylować. Spojrzeć z innej perspektywy na wydarzenia, które obecnie mają miejsce. Pokonany dystans 47,80 km w czasie 2:02:35, przy średnim tętnie 129.
Jest moc i to duża moc. Czuję się, jakbym doznał rozdwojenia.
Piątkowe słońce wyrywa mnie z czterech ścian. Radosne promienie prowadzą mnie przed siebie w trakcie treningu na zakładkę. Najpierw rower – dystans 31 km w czasie 1:21:20, następnie krótki wybieg: 5,65 km w czasie 0:30:46. W trakcie biegu trenuję narastające tempo.
Największą niespodzianką w trakcie treningu było spotkanie Ani S, a następnie przejechanie kilku kilometrów z Panią Janką. Komplementy od Sąsiadek z bloku traktuję jako wisienkę na smacznym torcie. To dopiero daje mocy!!!
Cały tydzień zamykam spokojnym, wieczornym wybiegiem. Niezmiernie miło było pokonać kilka kilometrów z Przyjacielem. Dzięki Rafciu. Pokonany dystans: 19 km w czasie 2:01:17.
OSTATNIE CHWILE:
Cały tydzień przebiegł w aurze spokojnych aktywności ruchowych. Niezmiernie delikatne wybiegi mają w zamyśle przygotować mnie do nadciągającego wydarzenia. Biegam we wtorek (8,34 km), czwartek (9 km), piątek (7,18 km) i niedzielę (8,26 km). Truchtam i rozmyślam. Podsumowuję napływające do mnie informacje. Spostrzegam także przygotowania do nadciągającego maratonu.
Na koniec tygodnia realizuję także rowerowy trip. Przejechany dystans 45,34 km w czasie 2:04:09, przy hr average 119. Czuć powiew jesieni, która otula przyrodę szalem skrzypiących pod kołami roweru pożółkłych liści, zasnuła niebo ponurymi chmurami zwiastującymi rzęsisty opad.
Jeżeli nie doszedłeś do liczby, nie doszedłeś do niczego. Tylko liczba prawdę Ci powie. Usłyszałem to zdanie ostatnimi czasy. Padło z ust jednej z mądrych głów, którymi się otaczam aby móc wzrastać jako człowiek. Odnajduję w nim dla siebie głęboką prawdę. Siedząc w domu na kanapie i jedynie skupiając się na planowaniu nie przesunę się w żaden sposób do przedsięwzięć, które pragnę zrealizować. Lepszy mały, wręcz nikły ruch aniżeli żaden. Jak mawiał Benjamin Franklin„Ten, kto jest dobry w szukaniu wymówek, rzadko jest dobry w czymkolwiek innym”. Do boju!!!
Wykraczanie poza schemat otoczenia, które Cię otacza wymaga niezłomnej siły woli. Musisz zacząć płynąć pod prąd. Najważniejsze, aby utrzymać właściwy kurs i nie odpuścić. Nie opuścić gardy, gdy inni myślą i robią nieco inaczej. Gdy odnajdziesz w sobie wystarczające podkłady mocy i pokonasz najtrudniejsze chwile czeka Cię podium satysfakcji. Musisz zawsze pamiętać, że „Wszystko, co wartościowe, wymaga czasu” Eric Worre. Jeśli zmienisz się w środku, nie powstrzymasz zainicjowanego procesu i pójdziesz dalej. A wówczas… rzeczywistość wokół Ciebie ulegnie powolnemu procesowi przeistaczania się, a inni zaczną się do Ciebie przyłączać.
Teraz pozostaje karmienie mojej psychiki wartościową treścią. Z całą pewnością można zaliczyć do tego procesu wiersz Kiplinga „Jeżeli”
Jeżeli spokój zachowasz, choćby go stracili
Ubodzy duchem, ciebie oskarżając;
Jeżeli wierzysz w siebie, gdy inni zwątpili,
Na ich niepewność jednak pozwalając
Jeżeli czekać zdołasz, nie czując zmęczenia,
Samemu nie kłamiesz, chociaż fałsz panuje,
Lub nienawiścią otoczon, nie dasz jej wstąpienia,
Lecz mędrca świętego pozy nie przyjmujesz.
Jeżeli masz marzenia, nie czyniąc ich panem,
Jeżeli myśląc, celem nie czynisz myślenia,
Jeżeli triumf i porażkę w życiu napotkane
Jednako przyjmujesz oba te złudzenia
Jeżeli zniesiesz, aby z twoich ust
Dla głupców pułapkę łotrzy tworzyli,
Lub gmach swego życia, co runął w nów,
Bez słowa skargi wznieść będziesz miał siły.
Jeżeli zbierzesz, coś w życiu swym zdobył,
I na jedną kartę wszystko to postawisz,
I przegrasz, i zaczniesz wieść żywot nowy,
A żal po tej stracie nie będzie cię trawić.
Jeżeli zmusisz, choć ich już nie stanie,
Serce, hart ducha, aby ci służyły,
A gdy się wypalisz, Wola twa zostanie
I Wola ta powie ci: „Wstań! Zbierz siły!”
Jeżeli pokory zniszczyć nie zdoła tłumu obecność,
Pychy nie czujesz, z królem rozmawiając,
Jeżeli nie zrani cię wrogów ni przyjaciół niecność,
I ludzi cenisz, żadnego nie wyróżniając.
Jeżeli zdołasz każdą chwilę istnienia
Wypełnić życiem, jakby była wiekiem,
Twoja jest ziemia i wszystkie jej stworzenia
I – mój synu – będziesz prawdziwym człowiekiem!
Energetyczny wodospad pochłania mą duszę. Potężne strugi wody potęgują całkowite zaangażowanie umysłowe i emocjonalne. Wykraczam poza schemat czasu, pozostaje on tutaj jedynie wyimaginowanym produktem codziennej rzeczywistości, którą postrzegam teraz przez różowe okulary. Odrzucam strach, podnoszę kotwicę i na rozpostartych żaglach wypływam na szerokie wody.
KOŃCOWE ODLICZANIE:
To już mój ostatni wpis przed królewskim dystansem. Nadszedł ten wspaniały moment.
Czy czuję strach???
Raczej nie.
Naładowałem porządnie akumulatory. Stres utrzymuje się na optymalnym poziomie powodując przyspieszone bicie serca i chęć sprawdzenia się. Mniejsza intensywność treningów, wolniejsze wybiegi ostatnimi czasy robią swoje. Gdzieś z tyłu głowy pojawia się uspokajająca myśl, że zrobiłem wszystko, co w danym momencie własnego życia byłem w stanie wykonać, aby pójść w stronę maratońskiego startu. W końcu „Umysł jest wszystkim, mięśnie – tylko kawałkami gumy” Paavo Nurmi
Nim dojdę do puenty chciałem się jeszcze odnieść do przepięknej historii traktującej o jednej z nietuzinkowych rodzin. Z rodziną Hoytów, bo o niej mowa, spotkałem się w książce Chrissie Wellington. Od razu spotkali się z moim ogromnym szacunkiem i uznaniem. Należą oni do grupy Wspaniałych tego świata – jednostek, które wraz z każdym oddechem udowadniają, że można inaczej. Pokazują potęgę Człowieka. Udowadniają, że kres naszych możliwości wyznaczamy sobie sami w swoich ciasnych umysłach. Po obejrzeniu tego filmu człowiek czuje, że może zrobić dosłownie wszystko. Hasło fundacji, którą założyli jest niezmiernie proste, po prostu: YES YOU CAN
W głowie niczym mantrę powtarzam sobie słowa, które wypowiedział Muhammad Ali: „Nie rezygnuj, cierp teraz i przeżyj resztę swojego życia jako mistrz”. Bo właśnie tak chcę się poczuć, jak przekroczę linię mety. Pragnę euforycznego uderzenia endorfin, które przejdą po każdej komórce mego ciała niczym kataklizm, bym mógł w jednej chwili narodzić się na nowo. Powstać, niczym feniks z popiołów, jako inna, lepsza osoba. Jednostka wypełniona dumą (nie pychą), która udowodniła przede wszystkim sobie, że nie istnieje coś takiego, jak: NIE DA SIĘ; NIE POTRAFIĘ!!!
Spoglądam w niebo. Blask gwiazd oddziałuje niezmiernie błogo na me wnętrze. Oddycham głęboko, by zaszumiało w głowie. Zamykam oczy, by delektować się chwilą. Mam świadomość jej ulotności, więc staram się chłonąć ją każdą komórką. Chcę doświadczyć jak najwięcej, by pamięć wewnątrz serca pozostała najdłużej jak to tylko możliwe. JESTEM GOTÓW!!! Już czas!!! Nastała moja chwila. Pora wyzwolić tygrysa…