W niedzielę czeka mnie kolejny, wiosenny etap Wieliszewskiego Crossingu.
Już za chwilę wystartujemy…
Trasa ciekawa, urozmaicona, serwująca kilka przyjemnych podbiegów i zbiegów. Chętnie tam jeszcze kiedyś wrócę.
Brawa dla całej ekipy, a przede wszystkim dla Roxy, która dała wycisk wielu mijanym na podbiegach i zbiegach Biegaczom.
Tradycyjnie można by rzec po udanym starcie (mimo, że miał charakter treningowy) czas na grochówkę a potem pieczone kiełbaski.
Chcieć = móc w związku z czym drugi, wiosenny etap crossowego cyklu biegowego we Wieliszewie za mną. Cieszy mnie fakt, że tym razem miałem do pokonania dłuższy dystans niż ostatnio i to w nowej scenerii. Ja po prostu lubię, kiedy dużo się dzieje. Wbrew pozorom wyzwanie było spore przecież w sobotę borykałem się z jednym z etapów, który przyjdzie mi pokonać w ramach Krwawej Pętli a potem zaliczyłem wieczór kawalerski kumpla. Champion, Zabiegany i Michał – Panowie dzięki za fantastyczny czas. Otrzymałem solidną porcję aktywności ruchowych. Jest dobry materiał do refleksji. Rzecz jasna są także powody do zadowolenia. Działamy Działamy dalej!!!
Kolekcja medali rośnie. Trzeba będzie pomyśleć o znacznych rozmiarów gablocie.
Jeszcze będą okazje, by wrócić do Wieliszewa…
Koniec weekendu oznacza jedno: czas na regeneracyjną kąpiel. Było mocno i intensywnie. Trzeba ofiarować organizmowi nieco luksusu. Wykorzystuję naturalne właściwości lecznicze soli.
Nie mogłem odmówić sobie przyjemności związanej z zamieszczeniem tego zdjęcia. Finisz Wieliszewskiego Crossingu – etap zima. O centymetry wyprzedzam Championa.