„Ci, którzy czują się dobrze ze sobą, chętniej dbają o swoje zdrowie, stosując się do zasad zdrowego odżywiania” T. Colin Campbell
W związku z tym, że jestem dokładnie w połowie okresu przygotowawczego do maratonu w Dębnie serwuję sobie weekend mocno biegowy.
W sobotę ma miejsce pierwszy oficjalny start w obecnym roku kalendarzowym – Falenica vol 2, poprzeczka zostaje zawieszona bardzo wysoko. Tym razem udaję się na linię startową pełen pokory. Jest praca do zrobienia i trzeba do tematu podejść rzetelnie. W praniu wychodzi jednak nieco inaczej…
Uczę się kolejnej rzeczy: niezmiernie ważna jest koncentracja tuż przed samym startem. Tym razem ewidentnie tego zabrakło. Tak się zagadaliśmy z Ewą i Tomkiem P, że przegapiliśmy start naszej tury. Dobrze, że trzeźwość umysłu zachował Tomek. Wystartowaliśmy totalnie na samym końcu (a jest to kluczowa kwestia przy pomiarach czasu wyłącznie brutto) – przekraczając linię startu widzieliśmy, jak reszta kończy pierwszy podbieg. Opóźniony początek miał swoje konsekwencje później. W początkowej fazie ciężko się wyprzedzało – niezmiernie ciasno i wąsko, przez co potem miałem trudności ze złapaniem dobrego rytmu biegu.
Mimo złego początku finalnie jestem zadowolony z poczynań na wydmie. Nie zniechęcił mnie nawet deszcz, który się pojawił w trakcie trzeciego okrążenia. Tuż po biegu czuć moc!!! Falenica vol 2 za nami:
Tradycyjnie całość przebiegnięta – nie szedłem nawet na trudnych podbiegach. Czuję niebywały progres. Kolejne wnioski, jakie mi się nasuwają:
- trzeba nauczyć się zbiegów, aby złapać wiele drogocennych sekund
- i co ważniejsze należy popracować nad psychiką.