DŁUGO WYCZEKIWANE DĘBNO

„Być mistrzem to znaczy nie kapitulować – niezależnie od okoliczności i od tego, jak bardzo wszystko sprzysięgło się przeciwko tobie. Jeśli masz odwagę, wytrzymałość i upór aby dotrzeć do linii mety – jesteś zwycięzcą” Dean Karnazes

Ruszamy wraz z Championem naprzeciw nowej sportowej przygodzie. Towarzyszy nam mocna grupa wsparcia. Kroi się naprawdę mocne rodeo. Serce tryska radością, umysł pochłania endorfiny a oczy się szklą. Urzeka mnie piękno chwili.

377

Pora odebrać pakiety startowe. Pozytywna energia wypełnia nas niemalże całkowicie:

378

Wszystko gotowe do startu…

379

Będąc w Dębnie nie odmawiamy sobie przyjemności łączących się z naszą inną pasją – ze zwiedzaniem. Udajemy się na niezwykle wartościową wycieczkę po browarze w Witnicy. Jest to jedyny w województwie lubuskim browar bazujący na tradycyjnych, kilkuset letnich recepturach. Powiem szczerze, że zrobił na mnie ogromne wrażenie.

380

Choć największym zaszczytem była możliwość obcowania z niezwykłym pasjonatem – panem Romanem. Pan Roman Sybal mimo weekendu i swoich 70-tych urodzin oprowadził nas po całym kompleksie i wprowadził w arkana produkcji piwerka. Wrażenia bezcenne tym bardziej, że całość zwieńczona została degustacją.

381

Żarty się skończyły! Niewątpliwie oplata mnie szal zwątpienia, dlatego mobilizuję się, odganiam czarne myśli i powolnym krokiem udaję się na linię startową drugiego maratonu, który przyjdzie mi pobiec. W końcu „lęk może być największą przeszkodą, z jaką przyjdzie nam zmierzyć się w drodze do celuLevi Brackman. Staram się nie myśleć o przewyższeniach, o podbiegach, o czymkolwiek, co przychodzi w tym momencie na myśl. Motywuję się gęstą myślą autorstwa Richa Rolla: „Tam, gdzie przeszkody, tam możliwość wzrastania, bez wzrostu zaś nie ma życia”. Strategia jest prosta: biegniemy twardo przed siebie w pełni wykorzystując aktualną dyspozycyjność.

382

Mój pęd przeszywa przestrzeń lasu. Nogi radośnie niosą mnie ku przekroczeniu kolejnej granicy. Bezkompromisowo zmierzam w stronę mety. Nie zważam na bunt organizmu i podszepty umysłu mające mnie zatrzymać. Wiem, że to tylko iluzja, że to zaraz minie. Trzeba tylko przetrwać. Tylko… a może aż???!!!

383

Prawdziwe piekło nadchodzi dopiero później. Odzywa się najpierw delikatny skurcz w prawej łydce, potem w lewej. Słabnę.. Wyraźnie opuszcza mnie początkowa pewność siebie. Stopniowo zwalniam… Jest ból, kryzys, nawet moment całkowitego zwątpienia, wręcz zbiera się na płacz, gdy w mózg wrzera się coraz bardziej wydatna myśl: NIE DASZ RADY!!!

384

Ale mimo wszytko prę do przodu. Kilometry mijają bardzo powoli. Nie dość, że wiatr wymierza mi niemalże non stop ciosy w twarz to jeszcze kreuje przede mnę niewidzialną barierę. Marzę już tylko o jednej chwili… Wreszcie pojawia się: doping moich Bliskich.

385

Ich wrzask przecina powietrze niczym piorun Zeusa i dociera do mnie z pełną mocą. W kluczowym momencie, gdy najbardziej tego potrzebowałem wyłonili się niemalże z nikąd. Po takim uskrzydleniu udaje mi się pokonać upragnioną linię mety.

386

Dziękuję Kochana Żono, Siostrzyczko, Mamciu. Za doping należy się Wam medal. Dziękuję Ci także Tomciu – jak zawsze zaszczytem dla mnie było pobiec wraz z Tobą. Dzięki Rafało – za motywację i i profesjonalizm. Marcin – miło się wspólnie biegło. Gratuluję dołączenia do elitarnego grona maratońskiego.

387

To była naprawdę mocna batalia. Po przekroczeniu linii mety ledwo dotarłem do ukochanych Kibiców. Pierwszy raz zaznałem drgawek, sinienia ciała. No i zaliczyłem przymusowe leżakowanie na najbliższej ławce. Jestem zaskoczony bowiem wydawało się, że będzie dużo prościej. W końcu to już drugi start, niby wiem jak to jest. A tu proszę zaskoczenie i to jak duże…

388

Człowiek po tak tytanicznym wysiłku uzmysławia sobie do jak wielu rzeczy jest zdolny. W grę wchodzi kwestia pokonania umysłu. Jedno jest pewne: duma pozostała. Czuję się mocniejszy. Doświadczyłem ogromu pokory przed królewskim dystansem. Trójki z przodu nie ma, ale życiówka o 17 minut i 34 sekundy poprawiona. Czuć progres. Kolejny cel osiągnięty. Wspiąłem się na następny szczebel.

389

W zwierciadle oczu mych bliskich dostrzegam dumę. Emanują szczerym tchnieniem radości w związku z moim kolejnym wzrostem. Po raz kolejny uzmysławiam sobie, że największym darem od życia, jaki tylko można otrzymać są ludzie, którzy Cię otaczają. I to ludzie, którzy potrafią współgrać z Twą pasją. Dziękuję Wam za to. Bez Was mój sukces nie miałby tak fantastycznego smaku. Uzmysłowiłem sobie ponadto, że czeka mnie jeszcze długa droga, by pełen pokory nauczyć się odwzajemniać otoczeniu moc dobra, którą osobiście otrzymuję. Myślę, że jest to najważniejsza konkluzja wynikająca z lekcji, jaką był dla mnie 42 Maraton w Dębnie.

390

Zatem bez spoczywania na laurach działamy działamy dalej. Już za niespełna kilka dni będę miał zaszczyt gościć w Wilanów zone niezwykłych ludzi.

CZAS WNIOSKÓW:

Wierzę w budowanie siły i mięśni po staremu. Wierzę w takie sprawy jak ciężka praca, rozsądna struktura treningu oraz ćwiczenie po to, by zapewnić sobie siłę, zdrowie i sprawność fizyczną na całe życie.Brooks Kubik

Startując w maratonie musisz przygotować się na samotność. Prędzej czy później nadejdzie moment, kiedy pozostaniesz sam, jak palec. Całym ciałem doświadczysz samotności w trakcie walki z samym sobą. Zamilkną brawa, przestaniesz dostrzegać transparenty, pozostanie jedynie wąski tunel wiodący Cię do linii mety stanowiącej koniec Twojego bólu a początek satysfakcjonującego poczucia dumy.

Czuję się zwycięzcą, mimo, że nie złamałem czterech godzin. Jedno jest pewne: na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. A biegu rzeczy nie przyspieszymy w sztuczny sposób. W kategorii open miejsce 1184; M-30 482. W tym roku Dębno ukończyło łącznie 1820 osób.

391

Maraton w Dębnie to 26 tygodni zróżnicowanych treningów. To także 1243 km wybieganych kilometrów po to, aby przygotować ciało do dużego wysiłku. Pokazuje to jedno. Zamknięcie oficjalnego startu stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej. Gołym okiem można spostrzec jedynie zarys tego, co zostało zbudowane ciężką, solidną i konsekwentną pracą poza wzrokiem obserwatorów. Tak na dobrą sprawę tylko Maratończyk zdaje sobie w pełni sprawę, jaką cenę zapłacił za swój sukces.

392

Skoro nie dałem rady uzyskać „3” z przodu w trakcie maratonu w Dębnie mam już cel na start w Poznaniu. Działamy działamy. Realizując własne pasje prowadzimy równoległe życie. Okazuje się, że dodatkowa porcja solidnych emocji, których nie da się poskromić, wydajniej zapisuje karty naszego życia. A czyż nie o to właśnie chodzi???

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *