Po Falenicy pędem do domu i dalej w drogę, aby spotkać się z Jakubkiem. Jak się okazuje chłopiec we mnie wiecznie żywy.
Póki co nie zabiła go szara rzeczywistość, co niezmiernie mnie cieszy.
Na całe szczęście nie pokrył mnie szary nalot codzienności.
A na kolacyjkę wspaniały czas z Żoneczką przy wspólnym stole.
Czasem warto zejść ze zwyczajowo udeptywanej ścieżki, aby uzyskać nieoczekiwane rezultaty. Wciągam głęboko powietrze i dumnie prężę pierś. Z obiektywem w dłoni wyczekuję chwili, gdy na trasie biegowej pojawi się moja Żonka. Podoba mi się debiut w roli kibica. Cieszą mnie dokonujące się na moich oczach zmiany mentalne. Życie jest całkowicie nieprzewidywalne. Nigdy nie wiadomo, co dobrego przyniesie nam nowy świt. Ważne, by nieustannie być otwartym na nieoczekiwane okazje. W końcu, jak powiedziała Mary Wollstonecraft „początek zaczyna się dziś”.
Walczę z rzeczywistością. Wyrywam czas na trening, by zrealizować zaplanowane założenia. Dołożyłem do diety świeżo wyciskane soki warzywne, owocowe oraz w miksie po to aby wspomóc bardziej eksploatowany organizm. Przyświeca mi bowiem idea: Na wiosnę obudź w sobie sportowego demona. Wyzwól drzemiącą w Tobie energię.