PRZED SIEBIE

Wtorek, mimo wielkiej chęci na zmulanie w domu udałem się na trening. Pokrzepiły mnie słowa Darren’a Hardy: „Największa różnica między tymi, którzy odnoszą sukces, a tymi, którzy tego nie robią, polega na tym, że ci pierwsi gotowi są robić to, czego nie chce się robić tym drugim.

Po raz pierwszy robiłem interwały. Pierwsze 20 minut na spokojnie w OWB1. Następnie 5 serii po 2 minuty. Przy trzeciej serii ostra kolka, przy końcu piątej prawie wyrzyg. Czas treningu 1:05:20. Po powrocie do domu organizm mocno odczuwał całkowicie nową formę treningu. Następnego dnia także…

Dawno nie miałem tak przybijającego i dołującego początku dnia, jak w środę. Masakra, totalny chaos w głowie, nie wiadomo za co się złapać, w co ręce włożyć. Na szczęście, jak w przyrodzie burza, nie trwało to długo. Trzeba się było zebrać w sobie i przejść do działania.

Rozmowy z Rafałem L. są bezcenne. Nie dość, że przyswajam ogrom wiedzy to jeszcze nabieram silniejszej motywacji do działania. Dobrze, poza zewnętrznym autorytetem w osobie Scotta, mieć takiego kogoś we własnym otoczeniu. Wówczas jest dużo prościej podążać tą krętą, wyboistą i nieodgadnioną drogą, którą się obrało.

W piątek rano skapitulowałem. Wywiesiłem białą flagę, nie byłem w stanie wstać wcześniej, aby zrealizować poranny plan biegowy. Wymówki, jak na tacy, dostarczyła mi także koszmarna pogoda za oknem.

Nie mniej jednak nadrobiłem po południu. I nie było przebacz, że deszcz!!! W treningu pojawiły się podbiegi (HR Average 140). W myśl zasady, że należy przyzwyczajać organizm do pracy w zmiennych warunkach, na odmiennych podłożach. W różnorodności siła i perspektywa. 🙂

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *