Rywalizacja sportowa oparta na solidnych, a przede wszystkim zdrowych fundamentach daje komfort szczerego radowania się z sukcesów współtowarzyszy. Wspólnie można celebrować wzrost formy i idące z tym w parze coraz to lepsze wyniki. A póki co progres u wszystkich jest bardzo duży. Chylę tu czoła przed Championem bowiem na ostatnich zawodach pokazał klasę ustanawiając nowy rekord. BRAWO!!! Życzę dalszych sukcesów.
Największa wygrana wiąże się jednak z tym, że pozytywne aspekty przemian dotykają nie tylko mojej osoby, ale i ludzi wokół mnie. Sączac piwko na ostatniej imprezce Champion podzielił się ze mną fantastyczną informacją. Odstawił leki na nadciśnienie, które regularnie do tej pory zażywał. 3 leki: betaloc zok 50, accupro 20 i terensif sr. zostały schowane do szuflady.
Czy wydarzyło się coś nadzwyczajnego…?
Raczej nie.
Połączenie żywności funkcjonalnej z ruchem zrobiło swoje. Powiem tak: zdziałało nawet więcej bowiem w chwili obecnej organizm sam uregulował sobie ciśnienie i jest ono nieco niższe niż po zażywaniu leków. Jak już pisałem nasz organizm to fabryka, której funkcjonowanie zdumiewa. Dlatego też na nas spoczywa odpowiedzialność za rozsądne zarządzanie. Jesteśmy tym, co jemy a nasze życie leży w naszych rękach. Pamiętajmy o tym zawsze.
Me serce wypełnia radość bowiem nie tylko fantastycznie się razem bawimy, ale i na własnych komórkach doświadczamy życia o większym znaczeniu. Oj będzie się działo w najbliższym czasie…
Nowy tydzień zainicjowałem przejażdżką na rowerze. Starałem się trzymać w zakresie 65-75% Hr Max i kadencji około 90 obrotów na minutę. Wykręciłem traskę 42,5 km w niecałe dwie godziny. Ostra jazda w terenie też była grana. Buty, kurtka, skarpety, spodenki – wszystko do prania, a rower do gruntownego czyszczenia i nasmarowania.
W chwilach słabości, gdy ogarnia mnie zwątpienie zastanawiam się czy pogoń za marzeniami ma sens…??? Ale zazwyczaj już po chwili przychodzi refleksja: przecież jestem PIOTRUSIEM PANEM a swoją Nibylandię kreuję na co dzień. Przecież pofrunąłem na finiszu biegu Orlen Marathon na dystansie 10 km. Co prawda minę miałem kretyńską, ale uchwycił to fotograf więc wychodzę poza sferę fantazji. Marzenia zaczynają stawać się rzeczywistością.
Zastanawiam się za to, patrząc na pokolenie moich rodziców, czy Oni jeszcze potrafią marzyć? Czy są w stanie oderwać się od otaczającej ich rzeczywistości, aby po raz kolejny poczuć wiatr we włosach? Zapomnieć o troskach, minionych wydarzeniach i oddać się swobodnej myśli. Ciekawe…
Reasumując, jestem spokojny bowiem w głowie dźwięczą mi jeszcze słowa Richa Rolla: „Także na ciebie czeka nowa droga. Trzeba się tylko za nią rozejrzeć, a potem zrobić pierwszy krok. Na początek wystarczy powstać i wytrwać, a ten pierwszy krok stanie się gigantyczny. I wtedy pokażesz, kim naprawdę jesteś.” A w końcu aspiracje są duże…
Jak to jest z tym sławetnym podjęciem działania? Albo snujemy plany i gdybamy i w perspektywie czasu nic z tego nie wynika, albo działamy działamy w pocie czoła, aby w przyszłości odcinać kupony. Fajnie w mojej opinii ujmuje to Levi Brackman. Mimo, że nie jestem, jakby to łagodnie ująć zbyt religijny, poniższa historia opisuje to idealnie: „Każdego dnia Kuba błagał Boga, by uwolnił go od biedy pozwalając mu wygrać na loterii. Mimo, że modlił się o to codziennie, jego modlitwy nie zostały wysłuchane, pewnego dnia więc wykrzyknął: Dlaczego nie odpowiadasz na moje modlitwy? Pośród grzmotów i dymu rozległ się głos Boga: Kubo! Wyjdź mi naprzeciw! Kup los!” Samo pozytywne myślenie donikąd cię nie zaprowadzi. Musi być połączone z działaniem, jeśli masz osiągnąć sukces w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Nic dodać, nic ująć. DZIAŁAMY DZIAŁAMY!!!
Poszły konie po betonie. Zebrałem się w sobie i wykonałem telefon do Marty. Będzie grane drugie podejście do ułożenia planu żywieniowego. Tym razem nieco inaczej. Metodą małych kroków. Skoro mam żywność funkcjonalną, regularność konsumpcji to pozostało dołożenie odpowiednio dobranych, pod kątem moich treningów, produktów spożywczych. CZAS NA KOLEJNE ZMIANY
Czas na kolejny tydzień. Zatem i wychylenie nosa poza obręb własnej wygody. Przyświeca mi pobudzająca myśl Darrena Hardy: „Jeśli nie jesteś w czymś wystarczająco dobry, pracuj ciężej i mądrzej.”
Niestety piątkowy, poranny trening nie doszedł do skutku. W sumie wiązało się to z moją świadomą decyzją. Uzmysłowiłem sobie bowiem, że nasze życie składa się z momentów. Chwil, które cechują się ulotnością, więc jeśli mamy okazję je celebrować z bliskimi to łapmy je w garść, przytulajmy do serca i delektujmy się w największym, jakim to tylko możliwe stopniu. Poczęcie nowego życia, stanowi w mej opinii przełomowy moment w historii naszej egzystencji, więc nie ma nic ważniejszego. Nawet trening biegowy schodzi na dalszy plan…