„Jeżeli nie decydujesz się na strzał, tracisz bramkę” Wayne Gretsky
Nadciąga Bieg Lechitów – kolejny etap na drodze do zdobycia Korony Półmaratonów Polskich
Pora powalczyć z własnymi słabościami w kolejnej scenerii. Cieszy mnie to niezmiernie bowiem nowe tereny biegowe zawsze powodują przyspieszone bicie serca. Stąd też wraz z Roxy i Championem udaliśmy się do miejsca mocno związanego z historią Polski, po drodze zaliczając obowiązkowy przystanek w miejscowości Piątek (Geometryczny środek Polski).
Po przybyciu na miejsce w zasadzie od razu zmierzamy w stronę biura zawodów
Ostatnie kwity do podpisania
W otoczeniu klimatu pierwszych Piastów mieliśmy zaszczyt oddychać zamierzchłymi czasami. Wrażenia wprost niecodzienne…
Po obiado-kolacji w knajpie jednak nam czegoś jeszcze brakowało. Trzeba było nadrobić w hotelu
Pora zrealizować postawiony przed sobą cel i udać się na linię startową
Wystartowaliśmy z Małego Skansenu w Ostrowie Lednickim – w punkcie sąsiadującym z największą wyspą na jeziorze Lednickim, czyli domniemanym miejscu Chrztu Polski – by pognać w stronę Gniezna.
Budująca atmosfera, ciepły doping okolicznych Mieszkańców sprawiały, że człowiek dostawał skrzydeł. Nogi same zaczęły mnie nieść po okrzyku Championa:
Finisz miał miejsce na placu Świętego Wojciecha. Jesteśmy szczęśliwi, że już po wszystkim. Gratulacje dla Championa i Roxy.
Pierwsza stolica państwa Polskiego – siedziba władców zdobyta!!! Tuż po zawodach udajemy się na Ostrów Lednicki, aby zatopić się w otchłani czasu.
Wracamy niezmiernie zadowoleni. Uwielbiam te chwile. Jedyne czego było mi brak to skrzyżowania spojrzeń z Zuzanką, ale przecież nie można mieć wszystkiego. W końcu moja pasja nie może zdominować totalnie wszystkiego. Jedynie większość…
NIE SKUPIAM SIĘ NA PROBLEMACH
„Samorealizacja jest dominującą potrzebą natury ludzkiej” William Winter
Mimo dużego zmęczenia poziom satysfakcji jest ogromny. W Gnieźnie udowodniłem sobie, że stać mnie na dużo więcej. Teraz pora oszlifować formę do startu w Poznaniu. Główny bieg w sezonie obliguje do dania z siebie wszystkiego.
Mamy już środę, a we mnie wciąż szaleją pozytywne wibracje związane z niedzielnym startem. Traktuję go jako całkowity sukces. Cała nasza Trójka dała ognia. Nie mogę uwierzyć w to, że poprawiłem się o ponad dwie minuty. Tygrys znajdujący się wewnątrz mnie obnaża coraz to większy pazur.
Znalazłem swoją latarnię morską. Niezmąconym snopem światła wskazuje mi drogę. Dzięki temu wiem, w którą stronę podążać. Omijam szerokim łukiem skały, o które mógłbym się roztrzaskać, jak również wystrzegam się mielizny, na której mógłbym osiąść, co w znacznym stopniu spowolniłoby mnie w drodze ku nowemu światu. Płynę przed siebie a na mej barce pojawia się coraz to więcej istnień. Nie straszny nam wiatr czy wzburzone wody bowiem mamy świadomość tego, co czeka nas za horyzontem.
F731lI http://www.FyLitCl7Pf7ojQdDUOLQOuaxTXbj5iNG.com