WRACAJĄC DO RZECZYWISTOŚCI

W poniedziałek rano czuję się jakbym dostał porządnie obuchem w głowę. Totalne zawirowania świadomości związane z powrotem do codzienności. Trzeba szybko wskoczyć na odpowiednie tryby, aby dogonić poczucie harmonii.

Wyrywam umysł ze szponów bierności. Nie dopuszczam do sytuacji, kiedy to zejdzie ze mnie powietrze. Będzie to oznaczało stagnację. Bierność to mój największy wróg. Walczę z nim każdego poranka już po otwarciu oczu. „Nie zmienisz swojego życia, dopóki nie zmienisz niczego, co robisz codziennie. Tajemnica sukcesu tkwi w codziennej rutynie.” John C. Maxwell. Złapałem dobry wiatr dzięki któremu chcę zmierzać w stronę obranego celu. Teraz nie ma czasu na przystanki.

Im bardziej cenisz to, co masz, tym bardziej jesteś szanowany.” Żarliwa wiara w projekt, który się realizuje powinna stanowić stabilny motor napędowy. Emocjonalne paliwo wprawia wówczas w ruch turbinę działań pozwalających zrealizować ustanowiony cel. Sukcesy zaczynają inicjować coraz to większy pęd. Człowiek łapie przysłowiowy wiatr w żagle. Niepowodzenia zaś hamują proces obracania się odpowiednich trybów. W takiej sytuacji niezmiernie ważny jest element zewnętrznej motywacji, aby nie wypaść z toru, którym aktualnie zmierzamy. Jest to kluczowy moment bowiem istnieje ryzyko, że siła odśrodkowa wywali nas na pierwszym możliwym winklu.

Korzenie mojej świadomości wzrastają głęboko w glebę, zaś jej owoce zaczynają stopniowo piąć się ku słońcu niczym drzewo.

118

W trakcie wtorkowego treningu biegnę spokojnie, przedzieram się przez mgłę myśli. Uspokajam ciało, aby w niedzielę poczuć jeszcze większe pragnienie startu. Uzmysławiam sobie, jak chciwy jestem w odniesieniu do odczuwania fali endorfin i sportowego spełnienia. Jeszcze nie zamknąłem maratonu, a już napalam się na triathlon. Nie martwię się tym. Wręcz przeciwnie. Po ostatnio uzyskanej wiedzy nie ograniczam swojego umysłu i podległego mu ciała. Prę przed siebie dopóty dopóki są pozytywne emocje. Jest siła!!! Jest moc!!! Jest radość!!! A przecież o to tu w tym wszystkim chodzi.

Już tylko kilka dni pozostało do BMW Półmaratonu Praskiego. Rozpoczynam analizy, jak rozplanować przebieg trasy. Tradycyjnie po sensowną poradę zaglądam do głowy Rafała L. W związku z tym ponownie rozgrzewam telefon. Plan jest prosty: biegnę z Garminem. Ma być to trening przed głównym wydarzeniem, które mnie czeka na koniec września. Wiąże się to ze sprawdzeniem motoryki, trzymaniem wcześniej ustalonego tempa, picia wody na trasie i konsumpcji żelu. Bieg ma być wykonaniem wcześniej ustalonego planu negative split. Do boju!!!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *