Pomimo tego, że luty jest najkrótszym miesiącem w roku wybiegałem, jak do tej pory, największą ilość kilometrów,. Finalnie zamknąłem treningi z 231 kilometrami.
Jest powód do satysfakcji. Nogi poniosły mnie całkiem daleko – jak to humorystycznie ujął jeden z moich Klientów: „Panie Piotrze, jeszcze trochę i dobiegłby Pan nad morze”. Chęć ruchu i zamiłowanie do odczuwania endorfin buzujących w żyłach niosą mnie przed siebie.
Jest jeszcze jeden powód do zadowolenia. Luty stanowi pierwszy kompletny miesiąc w moim dotychczasowym życiu kiedy to nie wypiłem ani grama alkoholu. Zakład z Tatą zaowocował. Nad własnymi pokusami można zapanować. To tylko kwestia podejścia i chęci…
Cieszą mnie perspektywy, bowiem brak zdefiniowanego celu przekłamuje rzeczywistość nakłaniając nas podświadomie do biernego postrzegania codzienności. Nie powiem – zabawa jest przednia. A czy nie o to właśnie w życiu chodzi??? DO BOJU!!!