PO MAZURACH

Piątkowy poranek rozpoczynam wybiegiem razem z Championem i nadwornym fotografem 🙂 W trójkę pędzimy w stronę głównej kwatery Hitlera. Gierłoż zostaje zdobyty w pozytywnym, pełnym uśmiechu nastroju. Przecinamy gęstą strukturę lasu. W pewnym momencie mała myszka staje nam na drodze, po czym zwinnym gestem ucieka w zarośla. Słońce jest tak intensywne, że mimo 10 stopni jest nam ciepło. Pokonujemy dystans 11,55 km w czasie 1:20:10.

117

Zmęczenie podbojem Podlasia jest tak duże, że mimo chęci nie jestem w stanie zrealizować w niedzielę wieczorem wybiegu domykającego dystans maratoński. Ogarnia mnie marazm i pragnienie odpoczynku, co też czynię. Polegam na tym polu. Nadrobimy w kolejnym tygodniu…

Mimo wszystko w chwili obecnej śmiem twierdzić, że był to najfajniejszy tydzień sportowy, jaki miałem do tej pory przyjemność przeżyć. Świadomość tego typu niezmiernie buduje i dodaje skrzydeł. Aż człowiek nabiera chęci na podjęcie kolejnych wyzwań. DZIAŁAMY DZIAŁAMY.

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *