NIECO ZASKOCZEŃ

Początek tygodnia ukierunkowany głównie na regenerację. Pierwszy wybieg dopiero w środę. Dawno nie miałem tak długiej przerwy w bieganiu (ostatni trening miał miejsce w piątek o poranku – zatem 4 dni wolnego). Nie mniej jednak nie ignoruję sygnałów przesyłanych przez organizm i uruchamiam racjonalność. Nabawiając się kontuzji nie doprowadzę do niczego dobrego. A ostatni kajakowy weekend z Chrześniaczkiem z pewnością nie sprzyjał odpoczynkowi. W środę zatem na spokojnie, w pierwszym zakresie. Nie ma co forsować organizmu przed zbliżającym się Biegiem Powstania Warszawskiego. Powróciłem do mojej Nibylandii. Nogi same niosą mnie do przodu. Finisz biegu zwieńczony wilanowskim zającem, który przeciął mi drogę radosnym, żwawym kicaniem.
W czwartek podczas rowerowania spotkała mnie nadzwyczaj miła niespodzianka. Natknąłem się na Iron Gregora, w zasadzie to On mnie wypatrzył. Niesamowicie czas plecie nici naszego życia. W wirze codzienności nie możemy się umówić w normalny sposób więc wpadamy na siebie całkowicie przypadkowo. Takie sytuacje zawsze skłaniają mnie do refleksji i powodują napływ dobrego samopoczucia. W czwartek kręciłem na spokojnie. Dystans 40,14 km w czasie 1:37:35 przy Hr average 139. Czysty relaks.

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *