NA SZCZĘŚCIE TEN STAN JUŻ ZA MNĄ…

Mała reminiscencja: impra czerwcowa – apogeum mojego mięśnia piwnego ma dopiero nadejść…

22Do zamieszczenia tych, można by rzec  historycznych, zdjęć zainspirował mnie mój przyjaciel Rafciu D. za co mu w tym miejscu serdecznie dziękuję. Rozmawialiśmy przez telefon, co mamy często w zwyczaju czynić i nadmienił, że przeglądał właśnie archiwalne zdjęcia. W jego opinii w okresie, z którego pochodzi powyższe i kolejne foto poniżej miałem apogeum, nazwijmy to, mojego czasu gdzie było mnie znacznie więcej.

Z perspektywy czasu ciężko mi sobie wyobrazić, że ja tak wyglądałem… Okazuje się, że szybko zapominamy o złych rzeczach.

23Szanuję przeszłość bowiem dzięki niej mogłem zrozumieć wiele kwestii i podjąć odpowiednie działania. Zrozumieć, gdzie popełniałem błąd. Zweryfikować kierunek, w którym zmierzałem. A z całą pewnością droga, którą kroczyłem nie prowadziła we właściwą stronę. Na szczęście znalazłem się we właściwym miejscu, we właściwym dla mnie czasie i poznałem właściwych ludzi. Dojrzałem wewnętrznie jako człowiek.

Nie chodzi wyłącznie o stratę kilogramów, największą ilość przebiegniętych kilometrów czy też lansowanie się na facebooku swoimi ostatnimi wyczynami. Nie tak powierzchowne rzeczy mam w tym momencie na myśli. Szkoda byłoby mi czasu na takie dywagacje. Życie jest zbyt piękne i krótkie. Wbrew powszechnie panującej opinii wystarczy jedno, jeśli dobrze gospodarujemy czasem, który otrzymaliśmy.

Raczej chodzi o zmianę mentalną i będącą tego efektem głęboko zakorzenioną w mym sercu potrzebę, aby podzielić się jej efektami z innymi aby zainspirować do podjęcia działania. Mam aspirację, aby wrzucić kamyk do stawu i spowodować efekt rozprzestrzeniającej się fali.

Przez pęd życia, nieustanny pośpiech wiele rzeczy traktujemy bezrefleksyjnie… Nie przystajemy, aby poświęcić się przemyśleniom. Szkoda… Zrozumiałem, że w pędzie życia na wiele rzeczy spoglądamy niezmiernie powierzchownie, nie wnikamy w ich istotę. Widocznie jest to cena, którą musimy zapłacić na konsumpcyjny styl życia i pogoń za nie wiadomo czym… Sam nie wiem.

Uświadomiłem sobie jedno: szanuję zdrowie i szansę, jaką otrzymałem. Szansę związaną z uzyskaniem świadomości. Ponadto jestem mega wdzięczny, że cieszę się dobrym zdrowiem. Jestem szczęśliwy, że mogę biegać, żyć pełną piersią.

Jestem samodzielny, mogę stanowić o wszystkim. Jestem kowalem własnego losu, w pełnym tego słowa znaczeniu. W najbliższym czasie trzeba będzie zacząć rozkładać na czynniki pierwsze pozostałe dziedziny mojego życia bowiem, jak pisałem nie da się już wyhamować procesu zmian. I dobrze…

Wspaniale, że jest przy mnie Zuza. Dzięki temu nie zatracam się bez reszty w moich marzeniach. Pozostawiam, dzięki Niej, most łączący mnie z rzeczywistością. Z pewnością kosztuje Ją to dużo energii i poświęcenia stąd też serdecznie Jej dziękuję.

Biegniemy dalej…

 

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *