„Nie ulegaj zniechęceniu, idź niestrudzenie naprzód, aż światło dnia wypłoszy cień” Joseph Murphy
W ramach długiego wybiegania atakuję warszawski półmaraton wiosenny. Dobry motyw na przećwiczenie tempa. W zasadzie to ostatni test przed nadciągającym starciem w Bratysławie. W końcu bardzo lubię udeptywać warszawskie ulice. A trasa zapowiada się ciekawie. Już po raz czwarty witam z Półmaratonem Warszawskim nadejście wiosny.
Pełne skupienie na realizacji planu treningowego. Zakładane tempo 5:45 / km z ostrym finiszem. Podkręcam śrubkę w odniesieniu do tego, co było grane podczas wiązowskiej połówki. O walczeniu z życiówką nie ma tu mowy, ale trudno o takie ruchy dwa tygodnie przed głównym startem.
Spotkania na trasie biegowej są nieocenione.
Czuję spełnienie. Teraz w spokoju mogę świętować wraz z Rodzinką. Plan zrealizowany w 100%. Nie dość, że pobiegłem planowanym tempem (nawet z kilkusekundowym zapasem), to jeszcze finiszowałem tak, jak lubię. Przyspieszać zacząłem już po przekroczeniu 20-stego kilometra. Doping warszawskich Kibiców bezcenny. Bardzo Wam dziękuję. Czuć, że Stolica żyje duchem sportu, a starty biegowe wciąż wzbudzają sporo emocji. Na uznanie, jak zawsze, zasługuje także kibicująca Ekipa z Białegostoku. Ich pozytywne szaleństwo motywuje do działania. Szacunek!!!
Uwielbiam spontaniczne spotkania w plenerze. Pogoda jest tak piękna, że nie możemy odmówić sobie spacerowych przyjemności.
Działamy Działamy dalej.