„Biegi ultra to szkoła życia, a wiele z najlepszych nauk pobiera się walcząc z niesprzyjającymi okolicznościami.” Hal Koerner
Niedziela 31.07.2016, 3:30 rano – pora rozpocząć nowy dzień. Wczesna pora sugeruje, że jest konkretne zadanie do zrealizowania. Wreszcie się doczekałem. Drugi rok z rzędu udaję się do Wieliszewa, aby spróbować swych sił w tamtejszym ultramaratonie. Tym razem mierzę się z dużo dłuższym dystansem niż ostatnio na terenie gminy Wieliszew – tym razem będą to 63 kilometry. Każdy kilometr pokonam w hołdzie dla Powstańców Warszawskich. Mimo, że startuję z samego rana odczuwam respekt po ostatnim starciu w letniej edycji Wieliszewskiego Crossingu.
Inwestując ogromny wysiłek fizyczny uczciłem pamięć Powstańców, dzięki którym mogę realizować swoje pasje. Cześć i chwała Bohaterom!!! Finał jest jeden: 3 ultra już w nogach… pozostało po nim wspaniałe wspomnienie, uczucie dumy i satysfakcji, Po raz kolejny stoczyłem batalię z … samym sobą. Wbrew pozorom właśnie dlatego uwielbiam starty w zorganizowanych zawodach. Mogę sobie wówczas udowodnić, na jak dużo mnie stać.
Zacznijmy jednak od początku. Na początek krótka rozgrzewka z Championem. Minuta ciszy, by uczcić pamięć Powstańców, odśpiewanie hymnu i ruszamy przed siebie.
Pierwsze 1,5 km w ramach startu honorowego pokonujemy za flagą Polski. Biegnę razem z Championem.
Potem lecę planowanym tempem razem z Darkiem – wreszcie udało nam się spotkać. Ostatnio prowadził mnie w Wałbrzychu na złamanie życiówki.
Wypowiadam kolejne motywujące słowa, wykonuję zachęcający gest, pobudzam umysł, by krok za krokiem sunąć do przodu. Przeć w stronę linii mety. Walczę o wszystko. Liczy się to, co tu i teraz. Nic innego…Jeszcze chwila, tylko moment i dopnę swego.
Radość wyrywa się ze mnie z każdej komórki ciała.
To już jest finisz… nie ma, co ukrywać… długo wyczekiwany koniec…
Upragniony nieśmiertelnik jest mój… Zasłużenie zawisnął na mej szyi. Linię mety przekroczyłem z rezultatem 07:35:14 zajmując 106 miejsce w klasyfikacji generalnej. Bardzo dobry pomysł z numerem imiennym, który mogłem zabrać na pamiątkę. Wzbogaci moją ścianę biegową.
Wydłużenie trasy biegowej intensywnie dało mi się we znaki. Zwłaszcza dołożenie ostatniego punktu kontrolnego mocno podziałało na psychikę (13-sty związany z miejscem wypoczynku k. Baczyńskiego w letnisku Wieliszew Kwietniówka). Po mocnym wycisku nogi zasłużyły na nieco luksusu. Fantastyczny pomysł ze zorganizowaniem strefy regeneracyjnej.
Ten promieniujący ból, który trawi mięśnie uzmysławia, jak duży wysiłek poniósł organizm. W związku z tym, jak zawsze, pora na dobre jedzonko.
Ogromne słowa uznania dla Organizatorów. Nieprawdopodobny progres w stosunku do zeszłorocznej imprezy. Pełne zaangażowanie i profesjonalizm. Start stanowił czystą przyjemność. Trasa była tak oznaczona, że można by pokusić się o start w nocy. Brawa dla Straży Pożarnej – zwłaszcza dla Strażaka, który quadem rozwoził wodę oraz czuwał nad dobrym samopoczuciem Biegaczy.
Fot. Impicek
Wielu Organizatorów mogłoby uczyć się od P. Pawła Kownackiego i Jego Teamu, jak należy realizować imprezy biegowe. Szacunek i czapka z głowy. Z pewnością będę podawał Was jako przykład, jak powinny wyglądać starty biegowe.
Tradycyjnie, można by rzec, Kibice dali czadu. Mieszkańcy gminy i ich spontaniczne punkty żywieniowe, ich entuzjazm, zaangażowanie to coś nieprawdopodobnego. Nigdzie indziej nie doświadczyłem czegoś choćby podobnego.
Fot. Impicek
Dziękuję w tym miejscu wszystkim za każdy podany kubek wody, izo, coli. Pyszne ciasta, soczyste arbuzy, a nawet cukierki można było upolować na trasie. Przygotowane punkty z zimną wodą, polewanie wody głową pozwoliły mi w z satysfakcjonującym rezultatem ukończyć bieg.
Fot. Darek Ślusarski
W towarzystwie obolałych mięśni kierujemy się w stronę domu. Po wszystkim serwuję sobie regeneracyjną kąpiel w soli bocheńskiej z piwerkiem rzecz jasna. Długi dystans, wysoka temperatura – należy mi się.
Cieszy fakt, że wyeliminowałem z głowy głos, który nawet nie szeptał, a krzyczał: RUMEK NIE DASZ RADY!!! Dryfuję po morzu własnych marzeń i gnam ku spełnieniu. I czekam na więcej bowiem po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że na wiele mnie stać. Działamy Działamy dalej…