ULTRAMARATON POWSTAŃCA 1944 – 2016

Biegi ultra to szkoła życia, a wiele z najlepszych nauk pobiera się walcząc z niesprzyjającymi okolicznościami.Hal Koerner

Niedziela 31.07.2016, 3:30 rano – pora rozpocząć nowy dzień. Wczesna pora sugeruje, że jest konkretne zadanie do zrealizowania. Wreszcie się doczekałem. Drugi rok z rzędu udaję się do Wieliszewa, aby spróbować swych sił w tamtejszym ultramaratonie. Tym razem mierzę się z dużo dłuższym dystansem niż ostatnio na terenie gminy Wieliszew – tym razem będą to 63 kilometry. Każdy kilometr pokonam w hołdzie dla Powstańców Warszawskich. Mimo, że startuję z samego rana odczuwam respekt po ostatnim starciu w letniej edycji Wieliszewskiego Crossingu.

1281

Inwestując ogromny wysiłek fizyczny uczciłem pamięć Powstańców, dzięki którym mogę realizować swoje pasje. Cześć i chwała Bohaterom!!! Finał jest jeden: 3 ultra już w nogach… pozostało po nim wspaniałe wspomnienie, uczucie dumy i satysfakcji, Po raz kolejny stoczyłem batalię z … samym sobą. Wbrew pozorom właśnie dlatego uwielbiam starty w zorganizowanych zawodach. Mogę sobie wówczas udowodnić, na jak dużo mnie stać.

1282

Zacznijmy jednak od początku. Na początek krótka rozgrzewka z Championem. Minuta ciszy, by uczcić pamięć Powstańców, odśpiewanie hymnu i ruszamy przed siebie.

1283

Pierwsze 1,5 km w ramach startu honorowego pokonujemy za flagą Polski. Biegnę razem z Championem.

1284

Potem lecę planowanym tempem razem z Darkiem – wreszcie udało nam się spotkać. Ostatnio prowadził mnie w Wałbrzychu na złamanie życiówki.

1285

Wypowiadam kolejne motywujące słowa, wykonuję zachęcający gest, pobudzam umysł, by krok za krokiem sunąć do przodu. Przeć w stronę linii mety. Walczę o wszystko. Liczy się to, co tu i teraz. Nic innego…Jeszcze chwila, tylko moment i dopnę swego.

1286

Radość wyrywa się ze mnie z każdej komórki ciała.

1287

To już jest finisz… nie ma, co ukrywać… długo wyczekiwany koniec…

1288

Upragniony nieśmiertelnik jest mój… Zasłużenie zawisnął na mej szyi. Linię mety przekroczyłem z rezultatem 07:35:14 zajmując 106 miejsce w klasyfikacji generalnej. Bardzo dobry pomysł z numerem imiennym, który mogłem zabrać na pamiątkę. Wzbogaci moją ścianę biegową.

1289

Wydłużenie trasy biegowej intensywnie dało mi się we znaki. Zwłaszcza dołożenie ostatniego punktu kontrolnego mocno podziałało na psychikę (13-sty związany z miejscem wypoczynku k. Baczyńskiego w letnisku Wieliszew Kwietniówka). Po mocnym wycisku nogi zasłużyły na nieco luksusu. Fantastyczny pomysł ze zorganizowaniem strefy regeneracyjnej.

1290

Ten promieniujący ból, który trawi mięśnie uzmysławia, jak duży wysiłek poniósł organizm. W związku z tym, jak zawsze, pora na dobre jedzonko.

1291

Ogromne słowa uznania dla Organizatorów. Nieprawdopodobny progres w stosunku do zeszłorocznej imprezy. Pełne zaangażowanie i profesjonalizm. Start stanowił czystą przyjemność. Trasa była tak oznaczona, że można by pokusić się o start w nocy. Brawa dla Straży Pożarnej – zwłaszcza dla Strażaka, który quadem rozwoził wodę oraz czuwał nad dobrym samopoczuciem Biegaczy.

1291a

Fot. Impicek

Wielu Organizatorów mogłoby uczyć się od P. Pawła Kownackiego i Jego Teamu, jak należy realizować imprezy biegowe. Szacunek i czapka z głowy. Z pewnością będę podawał Was jako przykład, jak powinny wyglądać starty biegowe.

1291c

Tradycyjnie, można by rzec, Kibice dali czadu. Mieszkańcy gminy i ich spontaniczne punkty żywieniowe, ich entuzjazm, zaangażowanie to coś nieprawdopodobnego. Nigdzie indziej nie doświadczyłem czegoś choćby podobnego.

1291b

Fot. Impicek

Dziękuję w tym miejscu wszystkim za każdy podany kubek wody, izo, coli. Pyszne ciasta, soczyste arbuzy, a nawet cukierki można było upolować na trasie. Przygotowane punkty z zimną wodą, polewanie wody głową pozwoliły mi w z satysfakcjonującym rezultatem ukończyć bieg.

1292

Fot. Darek Ślusarski

W towarzystwie obolałych mięśni kierujemy się w stronę domu. Po wszystkim serwuję sobie regeneracyjną kąpiel w soli bocheńskiej z piwerkiem rzecz jasna. Długi dystans, wysoka temperatura – należy mi się.

Cieszy fakt, że wyeliminowałem z głowy głos, który nawet nie szeptał, a krzyczał: RUMEK NIE DASZ RADY!!! Dryfuję po morzu własnych marzeń i gnam ku spełnieniu. I czekam na więcej bowiem po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że na wiele mnie stać. Działamy Działamy dalej…

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *