W sobotę z samego ranka nie mogę sobie odmówić przyjemności związanej z truchtaniem na wydmie w Falenicy. Wraz z grupką pozytywnych zapaleńców (Champion, Zabiegany Warszawiak i Asia) startujemy przed siebie, aby owocnie i dobrze rozpocząć weekend. Zgodnie z ideą, którą wygłosił Dean Karnazes: „Im większe doświadczenie w bieganiu zyskasz, tym dokładniej twoja podświadomość będzie w stanie oszacować rzeczywiste ograniczenia organizmu i tym trafniej twoje odczucia będą odpowiadały wysiłkom”. Ponadto cudnie bowiem mieliśmy okazję doświadczyć, jak przyroda budzi się do życia. Mrok nocy odpuścił swe panowanie na rzecz promieni słonecznych wkradających się aż do samego runa leśnego.
Śmiem twierdzić, że pasja nie podlega ocenie, bowiem w jaki sposób ustosunkować się do pobudki o 5:00 w dniu wolnym od pracy??? I to tylko po to, by potruchtać po wydmie??? Ciężko o racjonalność w takim przypadku zwłaszcza w korelacji z codziennością, gdy rano człowiek ledwo powłóczy nogami bo zaraz czeka na niego gąszcz zadań firmowych do wykonania. Pocieszające, że takich Wariatów jest więcej. Czuć pozytywny przepływ energii.